piątek, 31 lipca 2009

Wyniki na miesiąc lipiec

Lipiec był gorący - zarówno na dworze jak i przy stołach pokerowych. Tym razem przez cały miesiąc grałem tylko na jednej platformie - Full Tilt Poker. FTP to przede wszystkim ogromna ilość stolików i słabych graczy o każdej godzinie, co pozwala na dobrą selekcję i maksymalizację zysków. Trzyma mnie tu też świetny bonus depozytowy i rakeback - a dziś w związku z aktualizacją oprogramowania FTP rozdaje swoim userom 100$ bonusa, które wyrobię w ciągu najbliższych paru dni. Poniżej przedstawiam wykres z moich bojów na NL50:
Żeby uatrakcyjnić trochę comiesięczne raporty postanowiłem wrzucić trochę statystyk z mojej gry. Pewnie niektórzy gracze są ciekawi, jaki styl gry prezentuję i jak agresywny jestem. Niechaj liczby prawdę powiedzą.

Niezmiernie zadowolony jestem z faktu, że w tym miesiącu udało osiągnąć bb/100h większe niż 10 - dzięki temu mogę pochwalić wynikiem w postaci stawki godzinowej (po doliczeniu wyrabianego bonusa oraz rakebacku)
ilość godzin spędzonych przy stolikach cash games: 93,80
przychody + bonusy: 1185 + 380 + 91 = 1656$
Stawki godzinowe:
17,56 $/h
51,62 zł/h


Jak można się domyślić, z tego wyniku jestem również bardzo zadowolony - 50 zł za godzinę "pracy" to dla wielu ludzi pułap nieosiągalny. Przypominam także, że to jest wciąż NL50 - nawet, gdybym na NL100 osiągał podobne wyniki nie byłoby to dla mnie tragedią.

Do miesięcznych zarobków 1656$ dodaje 51$ ugranych na turniejach, co razem daje saldo końcowe 1707$. Na złotówki wychodzi 5 035 zł.

Postanowiłem także dokonać pierwszego cashoutu - 800$ wędruje na moje konto jako swego rodzaju wypłata na wakacje, paliwo do samochodu, rachunki i dobra doczesne - czyli po prostu życie. Zgodnie z założeniem, potrzebuję 3500$ by wejść na NL100 i tej zasady się będę trzymał - po odjęciu wypłaty mój bankroll wraca z 3700$ do stanu 2900$ i przez jakiś czas będę jeszcze gościł na stołach NL50 - czuje się na nich bardzo pewnie i myślę, że z początkiem września będę już walczył na NL100 i mam nadzieję zarabiał 6-7 tys. zł przy 100-120h gry w miesiącu. Taki układ byłby bardzo satysfakcjonującym, a moje założenia na koniec roku 2009 są następujące:
minium: 10k$
optimum 11,5k$
maximum: 13k$

wtorek, 28 lipca 2009

Long, long nights

Wczorajszej nocy bodźce dochodzące do uszu skłoniły mnie do refleksji - otwarte okno, śpiące miasto nieśmiało budzone ćwierkającymi ptakami. Godzina 4:38 - słyszę pierwszy autobus, który przejeżdża ulicę obok. Wciąż gram i kątem oka zauważam za oknem coraz jaśniejszy nieboskłon. Kiedy już skończyłem sesję i szykowałem się do spania w okolicach 5:40 zaczynał się ruch na drogach. Następne autobusy, samochody osobowe wiozące swoich właścicieli do pracy, dostawcze pełne pieczywa, świeżych warzyw i prasy. Niemal czułem na sobie opary ropy wydobywającej sie z ich dieslowskich silników - zapachu, którego tak serdecznie nienawidzę. Kiedy już po wypiciu szklanki wody złożyłem się do łóżka ogarnęło mnie poczucie szczęścia, ponieważ nie muszę być częścią całego tego harmidru i dziennej gonitwy po miejskiej dżungli. Doceniłem to, że mogę żyć swoim rytmem i sam decyduję o tym co robić ze swoim czasem - poczułem wtedy bardzo wyraźnie, że poker pozwala mi być człowiekiem niezależnym - niezależnym od mojego pracodawcy, niezależnym od pory dnia i nocy i niezależnym finansowo, bo w tę jedną noc zarobiłem tyle, co sporo ludzi przez cały miesiąc gdzieś w supermarketach - 322$, czyli ~950 zł. To poczucie niezależności i wszechogarniającej swobody pociąga mnie bardziej niż pieniądze jakie zarabiam na pokerze. Ten nieskażony przez korporacyjne macki i wartości pełne prymitywnego konsumpcjonizmu styl życia jest tak kuszący, że mam ochotę w nim zostać ... i już nigdy nie wracać do "normalnej pracy" o "normalnych godzinach" i prowadzenia "normalnego życia" otoczony przez tak... "normalnych ludzi".



wtorek, 14 lipca 2009

Dlaczego ja?

W poprzednim artykule starałem się sklasyfikować graczy pokerowych i wskazać ich cechy charakterystyczne. Jako, że w przeciągu sześciu miesięcy udało mi się ze startowych 50$ zrobić ponad 2800$, można powiedzieć, że jestem graczem wygrywającym – poniżej postaram się odpowiedzieć na pytanie, dlaczego nim jestem.

Ciężko mi określić, kiedy stałem się osobą czerpiącą przyjemność ze współzawodnictwa. W okresie szkoły podstawowej zawsze zależało mi na jak najlepszych wynikach w sporcie, dobrze sobie radziłem w biegach na 60/100m i skoku w dal. W liceum moja chęć rywalizacji przybrała bardziej konkretne kształty i poświęciłem się wtedy intensywnym treningom ju-jitsu. Pomimo tego, że nie marzyła mi się kariera zawodnika jeżdżącego na turnieje, to starałem się cały czas polepszać swoją technikę i uczyć się nowych rzeczy. Dziedzinie tej poświęciłem trzy lata swojego życia i wraz ze zbliżającą się maturą porzuciłem JJ (teraz ten skrót kojarzy mi się jedynie z parą waletów :)). Na studiach trochę się zaniedbałem jeśli o sport chodzi – pozostało tylko okazjonalne jeżdżenie na rowerze, ale było to bardzo mało w porównaniu do liceum, gdzie potrafiłem robić parę tysięcy kilometrów na sezon. W szkole średniej zajmowałem się także inną formą rywalizacji, którą rozwinąłem u siebie dopiero na studiach, kiedy klasyczny sport poszedł w odstawkę – był nią Quake, a konkretniej część trzecia.

To właśnie w Q3 upatruje swojego dziedzictwa, które pomogło mi odpowiednio nastawić się do pokera. Pomimo tego, że nigdy nie osiągnąłem ani nie otarłem się o poziom PRO, który zarezerwowany był dla kilku mieszkańców naszej planety, to miałem kilka podniosłych chwil zarówno na poletku polskim jak i międzynarodowym. W momencie, kiedy zabrałem się za pokera miałem 7-letnie doświadczenie związane z tą wspaniałą strzelanką, które pozwoliło mi odpowiednio podejść do nowego wyzwania.

W naszym zinformatyzowanym świecie krąży przysłowie, że najcenniejsza jest informacja. W moim przypadku była to wiedza, którą posiadałem, czyli szereg faktów, z których zdawałem sobie sprawę.

Najważniejszym elementem jest świadomość własnej wartości. Z początku, kiedy raczkujemy na nowym terenie, powinniśmy być pełni pokory i pedantycznie dopatrywać się błędów we własnych postępowaniach. W przypadku quake’a powinno to być np. małe ogranie, bardziej doświadczeni przeciwnicy, którzy rozegrali tysiące pojedynków na mapie, którą ledwo poznaliśmy. W pokerze objawiać się to powinno bezustanną krytyką rozegranych przez siebie rąk, miast ignoranckiego zwalania winy na bad beaty, głupich przeciwników czy absurdalnych zarzutów w postaci riggowanego oprogramowania mającego wspierać słabych graczy w krytycznych momentach.

Tak, jak poker, quake jest grą bardzo skillową. Jest w nim bardzo mało miejsca na zrządzenie losu czy przypadek, dlatego też istnieje ogromna wręcz przepaść pomiędzy graczem pogrywającym okazjonalnie z kolegami na imprezach czy po LANie, a zawodnikiem regularnie grającym w klanie i występującym w różnego rodzaju ligach. Początkujący quaker i pokerzysta powinni zdawać sobie sprawę, że wkraczają na nowe terytorium, gdzie niektórzy zjedli zęby przez ostatnich parę lat, mają w małym palcu zagrania i techniki, które my odkryjemy i będziemy w stanie skutecznie stosować za rok czy dwa. Widzą rzeczy, które nam umykają, stosują zagrania pozornie bezsensowne czy nieistotne, które może zrozumiemy, kiedy zajdziemy tam gdzie oni.

Jeśli naprawdę jesteśmy świadomi własnej wartości i znamy swoje miejsce w hierarchii, to jednocześnie musimy czynić postępy – no bo jak inaczej będziemy w stanie wskazać siebie w łańcuchu pokarmowym zaczynającego się na noobach/donkach kończącego się na prosach/sharkach? Żeby odnaleźć się w tych światach, musimy trenować i dbać o podnoszenie poziomu własnych umiejętności. A kluczowym i według mnie najważniejszym elementem, który w wielu dziedzinach życia odróżnia ludzi zwykłych od wyjątkowych, jest wiedza, jak stawać się lepszym.

Zawodowy piłkarz czy lekkoatleta posiada szereg specjalistów, którzy o niego dbają – dietetyka, psychologa sportowego, prawnika, czy menadżera odpowiedzialnego za kontakt z mediami. Zawodowy gamer czy pokerzysta nie mają szans na takie wsparcie i konsultacje. Sami sobie są dietetykami, ustalają ilość godzin poświęcanych na treningi czy edukacje, sami sobie wybierają pomocną literaturę do studiowania, sami muszą uznać jak wiele czasu poświęcić na oglądanie powtórek z najważniejszych wydarzeń. Kiedy przychodzą chwile zwątpienia spowodowane słabymi występami w turniejach nie mogą liczyć na poradę fachowca, który wie jak szybko wyciągnąć zawodnika z dołka i odpowiednio go zmotywować. Mnogość decyzji do podjęcia potrafi ostudzić zapał niejednego entuzjasty zafascynowanego nową dziedziną współzawodnictwa, w której chciałby spróbować swoich sił.

Problemem ludzi chcących osiągnąć sukces jest fakt, że same chęci nie wystarczą – z czego ci nie zdają sobie sprawy. Pogrążeni w błogich marzeniach o zarabianiu dużych pieniędzy wciąż mają w planach polepszanie swoich umiejętności, kupują sobie na zapas stos książek, które potem zalegają kurzem na półkach. Cały czas stoją w miejscu snując nierealne plany, które nigdy nie zostaną zrealizowane. Trochę bardziej aktywna grupa będzie wierzyć, że poświęcając dużo czasu na samą grę dojdzie w końcu do perfekcji – to też nie jest prawda. Należy zdawać sobie sprawę, że samo granie to za mało – musimy postawić sobie jasne cele, które nami kierują oraz wybrać odpowiednie środowisko, które zamieni naszą grę w trening. Inaczej się gra na serwerze publicznym, gdzie strzela do siebie przypadkowa zbieranina o wysokiej amplitudzie skilla, a inaczej się gra klanówkę czy mecz ligowy używając do tego komunikacji głosowej, mając przydzielone pozycje na mapie i będąc świadomym, że dajemy z siebie wszystko i gramy dla zwycięstwa teamu, a nie polerowania własnym statystyk i podnoszenia ego. Żeby dobrze trenować musimy zdawać sobie sprawę z własnych słabości, niedociągnięć w naszej grze i za wszelką cenę wyeliminować słabe punkty. Nie możemy się bać gry z lepszymi przeciwnikami w quake’u tak samo, jak nie możemy się bać coraz wyższych limitów na stołach pokerowych. Takie podejście wymaga sporego bagażu doświadczeń i bardzo ciężkiej pracy, a nade wszystko głębokiego przekonania o słuszności naszego postępowania – bo jeśli sami w siebie nie wierzymy, to kto w nas uwierzy?

Tego właśnie nauczył mnie quake – dopiero po pięciu latach zdałem sobie sprawę, jak działać, by stawać się lepszym i że trzeba to robić sprawnie oraz szybko – ponieważ największym wrogiem w życiu człowieka jest MARNOTRAWSTWO. Marnotrawstwo czasu poświęconego na bzdury (czyli np. granie na play money w pokera albo bezustanną grę ze słabszymi przeciwnikami w quake’a nie przynoszącą żadnych korzyści), marnotrawstwo pieniędzy z powodu braku wiedzy czy też braku wyobraźni, marnotrawstwo całych lat na pracę, której nienawidzimy, a boimy się z niej zrezygnować.

Świadomość, która przyszła wraz z doświadczeniami opisanymi powyżej pozwoliła mi w przeciągu sześciu miesięcy obrócić 50$ w ponad 2800$ i czerpać godziwe zyski oraz satysfakcję ze stawania się coraz lepszym graczem. Droga ta bardzo mi odpowiada i zamierzam nią kroczyć tak długo, jak poker będzie mi sprawiał przyjemność i dawał poczucie niezależności. Tradycyjne zachęcam do komentowania oraz proponowania tematów godnych poruszenia na następne artykuły.

środa, 8 lipca 2009

Mały sukces MTT oraz podział bankrolla

Witam w dzisiejszym wpisie - przez ostatnie 7 godzin męczyłem się z turniejem na Poker Stars 1,10$ freezeout. Postanowiłem zacząć budować bankroll turniejowy kompletnie od zera w związku z zasadami jakie wyznaje. Teoretycznie mógłbym spokojnie grać w turniejach za 5,50$ czy nawet 11$ posiadając 2500$ na koncie, ale wierzę, że zdobywanie doświadczenia na najniższych szczeblach i konsekwentna praca przyniosą równie imponujące efekty jak w przypadku stolików cashowych. Jak na razie idzie mi całkiem nieźle, dzisiaj po raz pierwszy zaszedłem tak daleko w turnieju z wpisowym (na początku lutego udało mi się wygrać jeden z freerolli na Mansion). Dzisiejszy turniej mogę zaliczyć do udanych - odpadłem pechowo wchodząc All-in przed flopem z KK. Przeciwnik pokazał TT i na river dobrał do seta. Nie mogę jednak narzekać, gdyż kilkakrotnie w czasie trwania turnieju miałem sporo szczęścia, które pozwoliło mi zajść tak daleko. Poniżej zamieszczam screena z turniejowego lobby.

Podsumowanie
wpisowe: 1,10$
miejsce: 10/4716
wygrana: 23,59$

Turnieje będę się starał rozgrywać głównie w weekendy ze względu na freerolla 30k GTD na Poker Stars, który w każdą sobotę pozwala mi dozbierać trochę dolarów bankrollu turniejowego. Na dzień dzizsiejszy wyznaje zasadę 50 BI na limit (na razie gram turnieje za 1,10$, przy bankrollu 110$ zacznę grać turnieje za 2,20$).

poniedziałek, 6 lipca 2009

Smiechowe rozdania

Nawet kamienna, pokerowa twarz czasem pęknie na skutek zagrań przeciwników, które potrafią być śmieszne w swojej desperackiej naturze w najmniej odpowiednim momencie. Poniżej wrzucam 3 ciekawe rozdania, które naprawdę mnie rozbawiły i wywołały uczucie szczerego współczucia dla przeciwników.

QQ - standardowy 3-bet przed flopem i top set na flopie. Coby przeciwnik nie zwietrzył zasadzki , tradycyjnie uderzam c-betem udając, że chcę go wyrzucić z puli. Call cieszy jak najbardziej. Druga dama daje mi poczucie bezpieczeństwa i jedynym moim zmartwieniem jest wyciągnięcie jak największej ilości pieniędzy od przeciwnika. Kiedy układam mój misterny plan nagle widzę oponenta walącego all-inem z grubej rury. Zapewne myślał, że w tym momencie 2 pary na stole i jego As w postaci kickera stanowią nasileniszy układ. Shit happens.


KT - jeden przeciwnik calluje, mam przewagę pozycji, więc podbijam by przejąć inicjatywę czy może nawet zakończyć rozdanie tuż przed flopem. dostaje call, który każe mi myśleć, że oponent ma low-parke i liczy na seta. Dream flop i kolejny problem jak tu wyciągnąc najwięcej kasy od wroga. Insta all in w pierwszej kolejności wygladał na nut flush draw, ewentualnie trafionego seta. Przeciwnik pokazuje KK i wywołuje u mnie spazmy śmiechu swoją "przebiegłością" i absurdalnym tokiem rozumowania, który nadaje się jedynie do cyrku monty pythona. Może przypomniało mu się, że powinien tego all-in wrzucić przed flopem :)


89s oraz kolejny bystrzak, który nie wie co zrobić z premium hand przed flopem. Analogiczna sytuacja z grą pozycyjną i suited connetorem posiadającym spory potencjał. Tym razem trafiam OESD na flopie i liczę na to, że na c-beta przeciwnik się zrzuci i będzie po wszystkim. Rise na flopie sugeruje seta - mimo wszystko do puli muszę dorzucić tylko 6$ a mam 8 outów więc jestem na granicy opłacalności. Na tunie schodzi moja upragniona karta i zanim cokolwiek pomyślę, przeciwnik uderza all-inem. Nawet As na river ulepszający over parę do seta nic nie daję i nieszczęśnik będzie musiał jeszcze raz przemyśleć swoje mroczne strategię wciągania innych w pulę. Życzę podobnych wrażeń na stolikach i zachęcam do komentarzy!

środa, 1 lipca 2009

Wyniki na miesiąc czerwiec

Czerwiec był dosyć przewrotnym miesiącem - pierwsze kroki na nowym limicie był dosyć traumatyczne, sporo bad beatów i coolerów na start osłabiło mój kapitał z 1500$ na 1250$. Na szczęście w połowie miesiąca udało mi się zmienić kierunek trendu na wykresach i wyszedłem się na plus, by pod koniec miesiąca przebić się przez kwotę 2000$.

Początku na NL50 stawiałem na stolikach pacific poker. Pomimo dobrych wyników na NL20 widywałem tam sporo myślących regularsów i nie trafiałem swoich kart, by zabrać kapitał słabym graczom. Po tygodniu postanowiłem wypłacić pozostałe pieniądze i walczyć na platformie Poker Stars. Poniżej wykres.


Na szczęście wykres z platformy Poker Stars wygląda zupełnie inaczej . Rozegrałem tam największą ilość rąk w tym miesiącu i zdecydowanie spośród wszystkich odwiedzonych platform jest moją ulubioną - ze względu na fakt, że zawsze znajdziemy słabych graczy przy stole, jak i najbardziej dopracowane oprogramowanie, do którego nie mam żadnych zastrzeżeń. Jako, że udało mi się osiągnąć status Gold, to punkty lojalnościowe lecą mi tam w bardzo żwawym tempie.

Full Tilt Poker na razie ciężko mi ocenić - wydaje mi się, że poziom przeciwników jest wyższy niż na starsach, ale rozegrałem tam na razie zbyt mało rąk, żeby uzyskać wiarygodną opinię. Faktem jest, że występuje tu znacznie większa agresja i częste blefy u oponentów. Overbety na river po naszym checku na turnie to kompletna normalka i czasem ciężko podjąć właściwą decyzje mając na boardzie 1-2 overkarty albo skompletowane drawy. Niemniej zostaję tutaj minimum do końca bonusu depozytowego (na razie wyrobiłem 100$ i zostało jeszcze 500).


Podsumowanie
Bankroll (1.06): 1445$
profity NL50: 473$
bonusy: 124$
Bankroll: (30.06) 2042$

Myślę, że do końca sierpnia powinno mi się udać przejść na NL100 przy kapitale 3500$. Obniżyłem pułap z 40 do 35 BI, ponieważ uważam to za wystarczającą ilość i nie powinienem za długo okupować jedngo limitu. Być może dokonam niewielkiej wypłaty, jeśli będę potrzebował pieniędzy na wakacje, ale w tym roku wczasy raczej nie będa mnie zbyt wiele kosztować.

W jednym z poprzednich podsumowań pisałem o nieśmiałych próbach związanych z turniejami - jak na razie idzie bardzo powoli. Gram w większości weekendowe freerolle na P* i turnieje za 1$ - mimo wszystko widzę u siebie postępy i ostatnio cashuje regularnie w jednych i drugich. Planuję zbudować osobny bankroll do stolików cashowych i turniejowych. Jak wyjdzie w praniu, zobaczymy.