czwartek, 31 grudnia 2009

Podsumowanie

Mija rok, odkąd stawiałem pierwsze kroki w świecie pokera, i pół roku, odkąd poker jest moim źródłem utrzymania. Za jego sprawą mijający okres ten był pełen zmian w moim postrzeganiu życia oraz otaczającego mnie świata. Czy to poker mnie tak zmienił, czy może pomógł mi odkryć, kim tak naprawdę jestem? Pytanie nadaje się chyba na debaty filozoficzne, ale skupmy się na konkretach.

Od czego zacząć? Chyba od rzeczy najważniejszej. Po namyśle, najważniejszą sprawą w całej tej przygodzie jest poczucie samodzielności. Udało mi się udowodnić samemu sobie, że nie muszę żyć w świecie szarych i pospolitych ludzi, "skończyć studia, znaleźć dobrze płatną i stabilną pracę, spłacać kredyt na mieszkanie przez 20 lat, a na starość ledwo wiązać koniec z końcem otrzymując ochłapy nazywane u nas emeryturą". Jestem na początku ścieżki pełnej swobody i wolności, która może uczynić moje życie naprawdę interesującym i niezwykłym - a zarazem wymaga ode mnie dużej odpowiedzialności, która czyni mnie mocniejszym i uczy przykładania się do tego, co robię. Poker to także ogromna swoboda finansowa - pomyślnie przeszedłem próby i oparłem się pokusom wchodzenia na wyższe limity bez odpowiedniego kapitału, ani razu nie złamałem własnych zasad. Wypłacone pieniądze udało mi się mądrze zainwestować i powoli zacząć budować podwaliny do niezależności finansowej, do której staram się zmierzać. Za pieniądze z pokera zwiedziłem też w tym roku dwa kraje, w których wcześniej nie byłem.

Dobry pokerzysta zawsze ma plan. Jaki jest mój? Myślę, że przez następne 4-5 lat poker będzie moim sposobem zarabiania na siebie. Niezależnie od tego, jak dobrze będzie mi szło, chciałbym z nim skończyć wraz ze skończeniem studiowania filozofii. Dlaczego? Bo życie jest zbyt interesujące, by poświęcać je tylko jednej dziedzinie. W moim życiu zmiany przychodzą "w setach", nagromadzone w krótkim odstępie czasowym. Chciałbym, by kolejny taki set przyszedł właśnie za 4-5 lat. Mam nadzieję, że będę wtedy na tyle kompetentny by z sukcesem zająć się fachem, który zawsze za mną chodził i w którym jakoś starałem się zrealizować. Umiejętności zarządzania swoim czasem jak i samym sobą odpowiednio mnie chyba przygotowały, a na szlifowanie skilla mam jeszcze trochę czasu.

Blog pozostawiam, ale nie planuje częściej niż raz na pół roku robić w nim wpisów. Mam nadzieję, że przeczytacie o mnie w innych okolicznościach, jeśli osiągnę takie sukcesy jakie planuję :)

Dziękuję za uwagę i pozdrawiam wszystkich czytelników jako yac zupełnie inny niż Was tutaj powitał niespełna rok temu.

Per asper ad astra.

środa, 11 listopada 2009

Kupuję, więc jestem

Zauważyłem, że pomimo często szerokich horyzontów oraz całkiem sprawnego intelektu, mnóstwo osób kroczących po tym świecie ociera się niemal o analfabetyzm finansowy. Łapię się czasem za głowę, kiedy widzę jak ludzie na własne życzenie stają się niewolnikami banków, pracodawców czy państwa.

Dlatego postanowiłem wrzucić informacje o 2 wartościowych pomocach dydaktycznych dla ludzi, którzy nie potrafią się odnaleźć, a mają łeb na karku. Pierwsza z nich to bardzo znana książka:
„Bogaty Ojciec, Biedny Ojciec” Kiyosaki Robert
Opowiada o fundamentach myślowych człowieka biznesu, pozwala zrozumieć mechanizmy rządzące firmą, a także samymi ludźmi jako pracownikami czy pracodawcami. W książce nie znajdziecie żadnego pomysłu na biznes, prawd objawionych ani złotych myśli. Znajdziecie w niej sposób myślenia, jaki jest potrzebny by przestać być wołem pociągowym i zacząć stawiać pierwsze kroki ku niezależności finansowej.

Drugi materiał to wykład Jana Fijora, który ma drobne wydawnictwo i przedstawia profil przeciętnego polskiego milionera. Również przekazuje idee i tłumaczy mechanizmy rządzące biznesem, ale przede wszystkim uświadamia i obala wiele mitów na temat ludzi bogatych.
KLIK

Droga do bogactwa to przede wszystkim dyscyplina i oszczędność. Nie jest trudno prowadzić wystawny tryb życia, popadać w szał świątecznych zakupów i błogi konsumpcjonizm. Sztuką jest mieć w ręce 20k PLN i zadać sobie pytanie „czy naprawdę potrzebuje zmienić samochód, telewizor, wyremontować kuchnię i kupić nową maszynkę do mielenia mięsa?”. Sztuką jest mieć silną wolę, zainwestować te pieniądze w jakikolwiek sposób oraz cały czas zdobywać wiedzę, jak można mądrze pomnażać swój kapitał.

Work smart, not hard & nie rób z siebie niewolnika.

czwartek, 8 października 2009

Adapt & Adjust

Witam w kolejnym tekście! Po miesięcznej absencji na blogu czas na trochę nowego materiału.

Krótko o mojej grze – NL100 pokonałem na hollywoodzkim upie, aktualnie gram NL200 (wciąż FR) i trochę zwolniłem. Wykres na razie przypomina sinusoidę, która przecina linię zera raz z jednej, raz z drugiej strony. Na szczęście rakeback na tym limicie daje już naprawdę porządnego kopa. To właśnie w związku z przejściem na nowy limit piszę nowy artykuł, ponieważ klimat panujący na wyższych stawkach zmusił mnie do zaadoptowania się do nowego środowiska.

Znacznie większa agresja i 3-betting to różnice dostrzegalne na pierwszy rzut oka. Jest tutaj naprawdę sporo short stacków z poszerzonym zakresem często stawiających nas w sytuacjach all-in wiedząc, że i my mamy poszerzony zakres, zwłaszcza na średnich pozycjach. Sprawdzanie ich już z AQs jest często +ev. Trzeba też znacznie poluźniać grę przeciwko donkom, jeśli ma się nad nimi pozycję. Kiedy mamy grywaną rękę, trzeba fisza izolować i w przypadku trafienia swojego układu ogrywać. To dosyć naturalne, że powinniśmy dążyć do tego, aby grać więcej potów ze słabszymi graczami mając pozycję nad nimi. Dzięki temu nasza gra będzie bardziej profitowa.

Powyższe sytuacje dały mi kolejną lekcję. Bo czym jest życie, jak nie sztuką dostosowywania się do panujących sytuacji. Ludzie obrotni i dynamiczni potrafią poradzić sobie kiedy życie przyciśnei ich do muru. W czasie obecnego kryzysu, problemów zawodowych bądź prywatnych, zawsze można zaadoptować się do sytuacji i dostosować w taki sposób, by wyjść z niej obronną ręką. Ludzie pogrążeni w stagnacji nie potrafią zmodyfikować swoich przyzwyczajeń i stawić czoła nowym wyzwaniom. Rutyna uczeniła ich zbyt leniwymi tudzież otępiła i wypłukała z głowy samodzielność, umiejętność krytycznego myślenia i analizowania.

Poker wciąż uczy. I ja też się uczę. To niesamowite, że rok temu gdyby ktoś mi napomknął, że będę się z tego utrzymywał, to popukałbym się w głowę. Życie wymagające nieustannych zmian wymaga ogromnego wysiłku oraz zapału. Efekty tej pracy są warte wkładu. Ciągły rozwój, większa sprawność intelektualna. Możliwość odkrywania tego, kim się jest w najgłebszych zakamarkach własnego jestestwa, których umiejętność postrzegania wymaga wypracowania w sobie ponadprzeciętnej wrażliwości. Hej, czy wspominałem już, że jestem od tego miesiąca studentem filozofii? Zobaczymy jakie zmiany przyniesie ta fascynująca dziedzina wiedzy :)

PS. Pierwszy raz w rankingu - żeby nie było, że jestem pracowity, a nie tylko gadatliwy :)

czwartek, 3 września 2009

Wpływ pokera na moje życie

W poprzednich artykułach próbowałem nakreślić ogólny profil typowego pokerzysty – zarówno wygrywającego, jak i przegrywającego. Odwoływałem się do hipotetycznych sytuacji i stosowałem analogie starając się przekazać myśl w sposób zrozumiały i rzeczowy.

W tym będzie inaczej – opowiem konkretnie o zmianach, jakie zaprowadził poker w moim życiu. Tekst ma naturę osobistą, gdyż ujawnię część swoich cech i może w ramach odkupienia za poprzedni artykuł – sam siebie szczerze rozgrzeszę. Istnieje ryzyko, że jakiś zły człowiek wykorzysta to, żeby mnie ośmieszyć, upokorzyć czy dla zasady rzucić kłodę pod nogi. Mam nadzieję, że takowi tutaj nie zaglądają :)

Na samym początku miałem naprawdę kiepskie wyniki. W najbardziej dramatycznym momencie mój kapitał startowy skurczył się do 14$ - prawdopodobnie, gdybym wtedy zbankrutował po dwóch tygodniach gry to rychło zakończyłbym przygodę z pokerem. Przez pierwszy miesiąc chłonąłem naprawdę sporo wiedzy teoretycznej i po każdej sesji zadawałem sobie pytanie „co robię źle, skoro tak mi słabo idzie?”. Pokora i samokrytyka sprawiła, że uparcie szukałem sposobu na polepszenie własnych umiejętności – w filmach instruktażowych, artykułach, programach wspomagających grę (PT3, HM). Patrząc dzisiaj na ten okres wydaje mi się, że wykonałem naprawdę ciężką pracę - zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że jej wyniki w pierwszym miesiącu były bardzo słabe. Kiepskie rezultaty mojej gry, jak się po głębszej analizie okazało, były wynikiem fatalnie dobranego poker roomu i hurtowej ilości short stacków chcących się szybko podwoić i uciec ze stołu.

To właśnie pokora i ciężka praca zrewidowała moje poglądy na temat wyjątkowości – jaką wcześniej przypisywałem sobie. Zdałem sobie sprawę, że byłem w dużym błędzie, bowiem wyjątkowym nie można się urodzić. Wyjątkowym można się tylko STAĆ poprzez bardzo ciężką pracę i pokorę. Wybitni sportowcy, wizjonerzy i błyskotliwi biznesmeni potrafiący zrobić coś z niczego – może wszyscy mieli predyspozycje większe niż ich mniej uzdolnieni rówieśnicy, ale z pewnością pracowali bardzo ciężko by osiągnąć sukces i szczyt w obranych przez siebie dziedzinach. Paradoksalnie, pomimo tego, że praca z pokorą towarzyszyły mi każdego dnia podczas pierwszego miesiąca gry - nie czułem się wtedy, ani dziś nie czuję się wyjątkowy. Doświadczenia te pozwoliły mi trzeźwo ocenić, kiedy należy zdystansować się do tego, co robimy i nie przeceniać wartości własnych dokonań.

Dlatego też wracając czasem na stare śmieci (scena quake) poczytać newsy i podyskutować na forum kręcę głową widząc, jak bardzo tamtejsi bywalcy „spinają poślady” i przejmują się nieistotnymi błahostkami, bo ktoś im na czacie napisał, że grają frajersko. Albo, że wygrali turniej o pietruszkę, w którym nie grał żaden zawodowiec. „O, portal gamingowy przeprowadził ze mną wywiad – jestem sławny!”. Wielkie afery i groźby „wjazdu na chatę”, bo jeden na lidze miał złego guida, a drugi wallhacka. Tamtejsza mentalność wpędziła wielu ludzi w autogloryfikację – agresywną i niezwykle zaraźliwą przypadłość, która prowadzi do wielu niesnasek, internetowego kozactwa i nieuzasadnionego stresu – zwłaszcza w stadzie zdominowanym przez nastoletnich samców o podwyższonym poziomie testosteronu i problemach życiowych takich jak nadchodzący sprawdzian w szkole. Dzięki doświadczeniom z pokera potrafiłem po powrocie spojrzeć na ten dziwny trend jak ekipa Monty Pythona na życie człowieka w „meaning of life” i po prostu się śmiać – bo cóż innego pozostaje.

Poker to także świat, w którym nie brakuje pokus. Dlaczego mam nie wejść na wyższe limity i nie próbować szybszego zarobku? Dlaczego nie miałbym wziąć całego bankrollu i próbować go podwoić na ruletce, zarobić krocie w parę sekund?! Dlaczego nie zamienić się przy stole w maniaka, może uda mi się wyblefować wszystkich kiedy będę behind i wciągnąć w pulę, gdy będę ahead?!

Dlatego w świecie pokus trzeba mieć zasady. Kręgosłup moralny. Nie mówię, że wcześniej go nie miałem – wręcz przeciwnie, za punkt wyjścia do bycia dobrym człowiekiem obrałem zasadę „nie krzywdź innych” i niezłomnie się jej trzymam. Sęk jest w tym, że dzięki pokusom, na które bezustannie wystawia mnie granie w pokera mogę lepiej poznać samego siebie i wiedzieć, do czego jestem, a do czego nie jestem zdolny. Dumny jestem z tego, że pomimo chwil zwątpienia w moją grę, słabych wyników i wielu niefortunnych wydarzeń, nigdy nie złamałem własnych zasad. Będąc często pod dużą presją nie zawiodłem samego siebie i wiem, że kiedy w życiu przyjdą pokusy jawnie łamiące moje zasady moralne – będę na nie bardzo dobrze przygotowany.

Pokerzysta to także kowal własnego losu. Nie jestem uwiązany przez umowę z pracodawcą do przychodzenia o konkretnych godzinach na stanowisko, nie mam wyznaczonego urlopu. Sytuacja ta daje mi spore poczucie wolności, ale nie można zapomnieć o odpowiedzialności, jaką niesie ze sobą tak duża swoboda. Jeśli będę się obijał przez cały tydzień (wolno mi), to nic nie zarobię. Jeśli nie będę sobie dobrze organizował dnia, to będę bezproduktywnie tracił czas pomimo tego, że mam go więcej niż większość ludzi. Jeśli będę tylko grał w pokera i zapomnę o niezbędnej edukacji to prędzej czy później się to na mnie zemści. Tak naprawdę każda zła decyzja się na mnie zemści. Dlatego właśnie tak wielu ludzi czuje się komfortowo pracując u kogoś w dużej firmie, gdzie ich odpowiedzialność jest zminimalizowana i nie muszą się martwić o wiele rzeczy, które nie mogą umknąć uwadze człowiekowi w pełni samodzielnemu. Właśnie z tą odpowiedzialnością przez ostatnie pół roku musiałem się obyć – wydaje mi się, że podołałem wyzwaniu.

Dzięki powyższym przemyśleniom, które towarzyszyły mi przez wiele wieczorów, rozwinąłem w sobie umiejętność, którą niezwykle cenię – nauczyłem się analizować samego siebie na wielu płaszczyznach, dokonywać osądów, wyciągać wnioski i być naprawdę samodzielnym i niezależnym człowiekiem. Wydaje mi się, że sporo się we mnie zmieniło przez ostatnie pół roku – i jestem z tych zmian zadowolony.

Drogi czytelniku – jeśli dotrwałeś do końca artykułu tu poświęć mu jeszcze parę sekund dodając poniżej komentarz. Chciałbym mieć przybliżone pojęcie o tym, jak wiele osób czyta moje artykuły. Możesz po prostu się przedstawić, wpisać „hej”, jeśli nic innego nie przychodzi Ci do głowy. Jeśli zaś masz do powiedzenia coś więcej to serdecznie zachęcam – to właśnie dzięki komentarzom moje teksty mają szansę być lepsze, a może przy odrobinie szczęścia trafią niedługo do znacznie szerszej publiki.
Z góry dziękuję.

środa, 2 września 2009

Grzesznicy

Pod tym tajemniczym tytułem kryje się temat, jaki poruszę w poniższym artykule – rozliczę część znajomych, z którymi równolegle stawiałem swoje pierwsze kroki na poletku pokerowym i którzy mieli szansę stać się naprawdę dobrymi zawodnikami. Czego brakło do sukcesu? Każdemu czegoś innego. Oczywiście zachowuję tutaj pełną anonimowość, a jedyny osobami, które będą w stanie rozpoznać opisywanych tutaj delikwentów, będą one same.

Przypadek A. – gdyby mnie nie wkręcił, nie zacząłbym grać w pokera. Lubi turnieje, grę SH i szlifuje swój agresywny styl na NL25. Niestety buduje bankroll bardzo wolno – a to dlatego, że za mało gra. Wydaje mi się, że nie do końca wierzy w swoje umiejętności, bo zamiast w wakacje przygrindować na stolikach to poszedł na tydzień do kiepskiej roboty przygotowywać scenę pod koncert. Ze swoim talentem i już całkiem niezłym doświadczeniem mógłby być spokojnie pełnoetatowym zawodowcem – a więcej czasu na MTT uczyniło by go naprawdę bogatym człowiekiem. Mam nadzieję, że zobaczy w sobie ten potencjał i wykorzysta go na stołach. Więcej systematyczności i dłuższe sesje. Kompetencji nie brakuje.

Przypadek B. – gra już ponad pół roku, wciąż siedzi na NL5, a przy pokerze spędził naprawdę sporo czasu. Czy coś robi źle? Mnóstwo rzeczy. Przede wszystkim jest leniwy – nie uczy się, chociaż głośno o tym mówi, że „zabierze się w końcu za to i za to”, ściąga książki w pdf’ach, do których pewnie nawet nie zagląda. Przegrał 2 kapitały startowe, wpłacił własne pieniądze i na dzień dzisiejszy oscyluje w okolicach zera. Czy jest ratunek dla takiego delikwenta? Tak – bardzo ciężka praca i odpowiedzialność za własne czyny. Często szuka konsultacji w najdrobniejszych szczegółach samemu nie potrafiąc podjąć decyzji – czy może grać na NL2 czy już NL5. Czy grać na tej czy innej platformie. Czy zrobić to czy tamto. Pokerzysta to przede wszystkim człowiek czynu, potem słowa.

Przypadek C. – jego kariera była tyle burzliwa co krótka. Bystry, ale niezdyscyplinowany umysł pragnący szybkiego bogactwa zaprowadził go od razu na NL25, gdzie po 2 tygodniach uprawiania błogiego hazardu w końcu nieubłagana statystyka wyzerowała jego konto. Chciwość i brak cierpliwości oraz szacunku do matematyki go zwiodły – swojego czasu miał nawet teorię, że należy grać co drugi dzień, żeby wygrywać więcej, ponieważ jak się jednego dnia wygra, to następnego przychodzi downswing, który wszystko zabierze. Grając co drugi dzień unikamy downswingu i pławimy się w luksusach.

Przypadek D. – to gracz, który mógłby być bardzo dobry, tylko chyba nie zależy mu na rozwoju. Jego główne pole pokerowe to freerolle, w których ma już naprawdę niezłe wyniki – regularnie w kasie – tylko jaka to kasa, kiedy użeramy się z bandą idiotów w darmowym turnieju dla paru dolarów/euro na sam koniec? Z takim bagażem doświadczeń i odrobiną teorii mógłby spokojnie uprawiać okazjonalny MTT ze znacznie większymi wygranymi i ogromnymi perspektywami na rozwój i samodoskonalenie. Zamiast tego wieczorne zgarnianie groszy – mam nadzieję, że się to zmieni, potencjał jest duży!

Przypadek E. – świetne wyniki z samego początku, w ciągu 2 tygodni podwoił kapitał startowy, a grał naprawdę mało. Niestety pasja do innej dziedziny zabrała jego czas wolny i ogranicza się tylko do asekuracyjnych freerolli. Fakt, że jest wybitnym umysłem i świetnym programistą sprawia, że potrafi chłodno kalkulować przy stole swoje szanse i nigdy nie angażować się emocjonalnie. Na razie grał za mało by docenić rolę psychologii w pokerze i jego oręż ogranicza się do matematyki. W takim razie co z nim jest nie tak? Ano to, że nie ma ochoty być bogaty – tzn. pewnie ma, ale ta potrzeba nie jest tak silna, żeby poświęcić programowanie na rzecz pokera. Mam nadzieję, że jakimś sposobem wróci jeszcze na zielone pole i pokaże na co go stać – nie znam nikogo innego, kto miałby tak dobre predyspozycje do zostania profesjonalistą.

Jak widzicie w początkowej fazie rozwoju nowego pokerzysty mogą wystąpić różne komplikacje. Jedni mają problemy z matematyką, część z silną wolą, a jeszcze inni nie potrafią się zmusić do bardzo ciężkiej pracy jaką trzeba włożyć na początku we własną edukację. Każdy człowiek ma swoje wady i niedoskonałości - to właśnie dzięki pokerowi mamy szansę okiełznać nasze najsłabsze strony nie tylko przy zielonym stole, ale także w życiu codziennym.

poniedziałek, 31 sierpnia 2009

Podsumowanie inne niż wszystkie.

Witam w sierpniowym podsumowaniu. Tym razem obejdzie się bez wykresów, statystyk i konkretnych kwot, jakie udało mi się w tym miesiącu zarobić.

Myślę, że nastąpił już okres większej samodzielności w mojej przygodzie z pokerem i udało mi się dzięki prowadzeniu tego bloga osiągnąć to, do czego zmierzałem – do szacunku i akceptacji bliskich/znajomych dla mojej nowej profesji. Skrupulatne raportowanie moich wyników miało na celu przekonanie ludzi nieobeznanych z tematem, że poker to nie hazard, zło wcielone, przegrywanie majątków rodzinnych tylko sport – gdzie są gorsi i lepsi. Dlatego też na dniach po prawej stronie znikną wyniki z Cash Games oraz turniejów. Pojawi się za to archiwum postów, które pozwoli łatwo nawigować po ścieżce, jaką sobie torowałem przez ostatnio pół roku.

Entuzjastów moich wypocin uspokajam – blogować dalej będę, tylko uszczuplam/modyfikuję materiał, jaki będę publikował. Od teraz możecie liczyć na artykuły, przemyślenia i myśli filozoficzne mniej lub bardziej związane z pokerem – przygotowałem już nawet jeden artykuł, w którym konkretnie wskazuje, jak poker zmienił mnie samego. Jako, że dla sporej części osób tutaj zaglądających nie jestem tylko wirtualny, a tekst ma naturę osobistą – muszę się skonsultować co do jego publikacji :)

Tymczasem pozdrawiam, dziękuję za uwagę i zapraszam za dni parę do następnego wpisu.

sobota, 22 sierpnia 2009

Gładkie wejście na NL100

Pierwsza większa pula na nowym limicie zawsze budzi trochę emocji - wrzucam, żeby pokazać jaka fisharnia wciąż urzęduje na coraz wyższych limitach i z łatwością oddaje kasę. Przy okazji wspomnę, że tymczasowo przenoszę się na bwin w celu wyrobienia bonusa depozytowego w wysokości 1000$ - myślę, że zajmie mi to jakieś półtora do dwóch miesięcy.

piątek, 31 lipca 2009

Wyniki na miesiąc lipiec

Lipiec był gorący - zarówno na dworze jak i przy stołach pokerowych. Tym razem przez cały miesiąc grałem tylko na jednej platformie - Full Tilt Poker. FTP to przede wszystkim ogromna ilość stolików i słabych graczy o każdej godzinie, co pozwala na dobrą selekcję i maksymalizację zysków. Trzyma mnie tu też świetny bonus depozytowy i rakeback - a dziś w związku z aktualizacją oprogramowania FTP rozdaje swoim userom 100$ bonusa, które wyrobię w ciągu najbliższych paru dni. Poniżej przedstawiam wykres z moich bojów na NL50:
Żeby uatrakcyjnić trochę comiesięczne raporty postanowiłem wrzucić trochę statystyk z mojej gry. Pewnie niektórzy gracze są ciekawi, jaki styl gry prezentuję i jak agresywny jestem. Niechaj liczby prawdę powiedzą.

Niezmiernie zadowolony jestem z faktu, że w tym miesiącu udało osiągnąć bb/100h większe niż 10 - dzięki temu mogę pochwalić wynikiem w postaci stawki godzinowej (po doliczeniu wyrabianego bonusa oraz rakebacku)
ilość godzin spędzonych przy stolikach cash games: 93,80
przychody + bonusy: 1185 + 380 + 91 = 1656$
Stawki godzinowe:
17,56 $/h
51,62 zł/h


Jak można się domyślić, z tego wyniku jestem również bardzo zadowolony - 50 zł za godzinę "pracy" to dla wielu ludzi pułap nieosiągalny. Przypominam także, że to jest wciąż NL50 - nawet, gdybym na NL100 osiągał podobne wyniki nie byłoby to dla mnie tragedią.

Do miesięcznych zarobków 1656$ dodaje 51$ ugranych na turniejach, co razem daje saldo końcowe 1707$. Na złotówki wychodzi 5 035 zł.

Postanowiłem także dokonać pierwszego cashoutu - 800$ wędruje na moje konto jako swego rodzaju wypłata na wakacje, paliwo do samochodu, rachunki i dobra doczesne - czyli po prostu życie. Zgodnie z założeniem, potrzebuję 3500$ by wejść na NL100 i tej zasady się będę trzymał - po odjęciu wypłaty mój bankroll wraca z 3700$ do stanu 2900$ i przez jakiś czas będę jeszcze gościł na stołach NL50 - czuje się na nich bardzo pewnie i myślę, że z początkiem września będę już walczył na NL100 i mam nadzieję zarabiał 6-7 tys. zł przy 100-120h gry w miesiącu. Taki układ byłby bardzo satysfakcjonującym, a moje założenia na koniec roku 2009 są następujące:
minium: 10k$
optimum 11,5k$
maximum: 13k$

wtorek, 28 lipca 2009

Long, long nights

Wczorajszej nocy bodźce dochodzące do uszu skłoniły mnie do refleksji - otwarte okno, śpiące miasto nieśmiało budzone ćwierkającymi ptakami. Godzina 4:38 - słyszę pierwszy autobus, który przejeżdża ulicę obok. Wciąż gram i kątem oka zauważam za oknem coraz jaśniejszy nieboskłon. Kiedy już skończyłem sesję i szykowałem się do spania w okolicach 5:40 zaczynał się ruch na drogach. Następne autobusy, samochody osobowe wiozące swoich właścicieli do pracy, dostawcze pełne pieczywa, świeżych warzyw i prasy. Niemal czułem na sobie opary ropy wydobywającej sie z ich dieslowskich silników - zapachu, którego tak serdecznie nienawidzę. Kiedy już po wypiciu szklanki wody złożyłem się do łóżka ogarnęło mnie poczucie szczęścia, ponieważ nie muszę być częścią całego tego harmidru i dziennej gonitwy po miejskiej dżungli. Doceniłem to, że mogę żyć swoim rytmem i sam decyduję o tym co robić ze swoim czasem - poczułem wtedy bardzo wyraźnie, że poker pozwala mi być człowiekiem niezależnym - niezależnym od mojego pracodawcy, niezależnym od pory dnia i nocy i niezależnym finansowo, bo w tę jedną noc zarobiłem tyle, co sporo ludzi przez cały miesiąc gdzieś w supermarketach - 322$, czyli ~950 zł. To poczucie niezależności i wszechogarniającej swobody pociąga mnie bardziej niż pieniądze jakie zarabiam na pokerze. Ten nieskażony przez korporacyjne macki i wartości pełne prymitywnego konsumpcjonizmu styl życia jest tak kuszący, że mam ochotę w nim zostać ... i już nigdy nie wracać do "normalnej pracy" o "normalnych godzinach" i prowadzenia "normalnego życia" otoczony przez tak... "normalnych ludzi".



wtorek, 14 lipca 2009

Dlaczego ja?

W poprzednim artykule starałem się sklasyfikować graczy pokerowych i wskazać ich cechy charakterystyczne. Jako, że w przeciągu sześciu miesięcy udało mi się ze startowych 50$ zrobić ponad 2800$, można powiedzieć, że jestem graczem wygrywającym – poniżej postaram się odpowiedzieć na pytanie, dlaczego nim jestem.

Ciężko mi określić, kiedy stałem się osobą czerpiącą przyjemność ze współzawodnictwa. W okresie szkoły podstawowej zawsze zależało mi na jak najlepszych wynikach w sporcie, dobrze sobie radziłem w biegach na 60/100m i skoku w dal. W liceum moja chęć rywalizacji przybrała bardziej konkretne kształty i poświęciłem się wtedy intensywnym treningom ju-jitsu. Pomimo tego, że nie marzyła mi się kariera zawodnika jeżdżącego na turnieje, to starałem się cały czas polepszać swoją technikę i uczyć się nowych rzeczy. Dziedzinie tej poświęciłem trzy lata swojego życia i wraz ze zbliżającą się maturą porzuciłem JJ (teraz ten skrót kojarzy mi się jedynie z parą waletów :)). Na studiach trochę się zaniedbałem jeśli o sport chodzi – pozostało tylko okazjonalne jeżdżenie na rowerze, ale było to bardzo mało w porównaniu do liceum, gdzie potrafiłem robić parę tysięcy kilometrów na sezon. W szkole średniej zajmowałem się także inną formą rywalizacji, którą rozwinąłem u siebie dopiero na studiach, kiedy klasyczny sport poszedł w odstawkę – był nią Quake, a konkretniej część trzecia.

To właśnie w Q3 upatruje swojego dziedzictwa, które pomogło mi odpowiednio nastawić się do pokera. Pomimo tego, że nigdy nie osiągnąłem ani nie otarłem się o poziom PRO, który zarezerwowany był dla kilku mieszkańców naszej planety, to miałem kilka podniosłych chwil zarówno na poletku polskim jak i międzynarodowym. W momencie, kiedy zabrałem się za pokera miałem 7-letnie doświadczenie związane z tą wspaniałą strzelanką, które pozwoliło mi odpowiednio podejść do nowego wyzwania.

W naszym zinformatyzowanym świecie krąży przysłowie, że najcenniejsza jest informacja. W moim przypadku była to wiedza, którą posiadałem, czyli szereg faktów, z których zdawałem sobie sprawę.

Najważniejszym elementem jest świadomość własnej wartości. Z początku, kiedy raczkujemy na nowym terenie, powinniśmy być pełni pokory i pedantycznie dopatrywać się błędów we własnych postępowaniach. W przypadku quake’a powinno to być np. małe ogranie, bardziej doświadczeni przeciwnicy, którzy rozegrali tysiące pojedynków na mapie, którą ledwo poznaliśmy. W pokerze objawiać się to powinno bezustanną krytyką rozegranych przez siebie rąk, miast ignoranckiego zwalania winy na bad beaty, głupich przeciwników czy absurdalnych zarzutów w postaci riggowanego oprogramowania mającego wspierać słabych graczy w krytycznych momentach.

Tak, jak poker, quake jest grą bardzo skillową. Jest w nim bardzo mało miejsca na zrządzenie losu czy przypadek, dlatego też istnieje ogromna wręcz przepaść pomiędzy graczem pogrywającym okazjonalnie z kolegami na imprezach czy po LANie, a zawodnikiem regularnie grającym w klanie i występującym w różnego rodzaju ligach. Początkujący quaker i pokerzysta powinni zdawać sobie sprawę, że wkraczają na nowe terytorium, gdzie niektórzy zjedli zęby przez ostatnich parę lat, mają w małym palcu zagrania i techniki, które my odkryjemy i będziemy w stanie skutecznie stosować za rok czy dwa. Widzą rzeczy, które nam umykają, stosują zagrania pozornie bezsensowne czy nieistotne, które może zrozumiemy, kiedy zajdziemy tam gdzie oni.

Jeśli naprawdę jesteśmy świadomi własnej wartości i znamy swoje miejsce w hierarchii, to jednocześnie musimy czynić postępy – no bo jak inaczej będziemy w stanie wskazać siebie w łańcuchu pokarmowym zaczynającego się na noobach/donkach kończącego się na prosach/sharkach? Żeby odnaleźć się w tych światach, musimy trenować i dbać o podnoszenie poziomu własnych umiejętności. A kluczowym i według mnie najważniejszym elementem, który w wielu dziedzinach życia odróżnia ludzi zwykłych od wyjątkowych, jest wiedza, jak stawać się lepszym.

Zawodowy piłkarz czy lekkoatleta posiada szereg specjalistów, którzy o niego dbają – dietetyka, psychologa sportowego, prawnika, czy menadżera odpowiedzialnego za kontakt z mediami. Zawodowy gamer czy pokerzysta nie mają szans na takie wsparcie i konsultacje. Sami sobie są dietetykami, ustalają ilość godzin poświęcanych na treningi czy edukacje, sami sobie wybierają pomocną literaturę do studiowania, sami muszą uznać jak wiele czasu poświęcić na oglądanie powtórek z najważniejszych wydarzeń. Kiedy przychodzą chwile zwątpienia spowodowane słabymi występami w turniejach nie mogą liczyć na poradę fachowca, który wie jak szybko wyciągnąć zawodnika z dołka i odpowiednio go zmotywować. Mnogość decyzji do podjęcia potrafi ostudzić zapał niejednego entuzjasty zafascynowanego nową dziedziną współzawodnictwa, w której chciałby spróbować swoich sił.

Problemem ludzi chcących osiągnąć sukces jest fakt, że same chęci nie wystarczą – z czego ci nie zdają sobie sprawy. Pogrążeni w błogich marzeniach o zarabianiu dużych pieniędzy wciąż mają w planach polepszanie swoich umiejętności, kupują sobie na zapas stos książek, które potem zalegają kurzem na półkach. Cały czas stoją w miejscu snując nierealne plany, które nigdy nie zostaną zrealizowane. Trochę bardziej aktywna grupa będzie wierzyć, że poświęcając dużo czasu na samą grę dojdzie w końcu do perfekcji – to też nie jest prawda. Należy zdawać sobie sprawę, że samo granie to za mało – musimy postawić sobie jasne cele, które nami kierują oraz wybrać odpowiednie środowisko, które zamieni naszą grę w trening. Inaczej się gra na serwerze publicznym, gdzie strzela do siebie przypadkowa zbieranina o wysokiej amplitudzie skilla, a inaczej się gra klanówkę czy mecz ligowy używając do tego komunikacji głosowej, mając przydzielone pozycje na mapie i będąc świadomym, że dajemy z siebie wszystko i gramy dla zwycięstwa teamu, a nie polerowania własnym statystyk i podnoszenia ego. Żeby dobrze trenować musimy zdawać sobie sprawę z własnych słabości, niedociągnięć w naszej grze i za wszelką cenę wyeliminować słabe punkty. Nie możemy się bać gry z lepszymi przeciwnikami w quake’u tak samo, jak nie możemy się bać coraz wyższych limitów na stołach pokerowych. Takie podejście wymaga sporego bagażu doświadczeń i bardzo ciężkiej pracy, a nade wszystko głębokiego przekonania o słuszności naszego postępowania – bo jeśli sami w siebie nie wierzymy, to kto w nas uwierzy?

Tego właśnie nauczył mnie quake – dopiero po pięciu latach zdałem sobie sprawę, jak działać, by stawać się lepszym i że trzeba to robić sprawnie oraz szybko – ponieważ największym wrogiem w życiu człowieka jest MARNOTRAWSTWO. Marnotrawstwo czasu poświęconego na bzdury (czyli np. granie na play money w pokera albo bezustanną grę ze słabszymi przeciwnikami w quake’a nie przynoszącą żadnych korzyści), marnotrawstwo pieniędzy z powodu braku wiedzy czy też braku wyobraźni, marnotrawstwo całych lat na pracę, której nienawidzimy, a boimy się z niej zrezygnować.

Świadomość, która przyszła wraz z doświadczeniami opisanymi powyżej pozwoliła mi w przeciągu sześciu miesięcy obrócić 50$ w ponad 2800$ i czerpać godziwe zyski oraz satysfakcję ze stawania się coraz lepszym graczem. Droga ta bardzo mi odpowiada i zamierzam nią kroczyć tak długo, jak poker będzie mi sprawiał przyjemność i dawał poczucie niezależności. Tradycyjne zachęcam do komentowania oraz proponowania tematów godnych poruszenia na następne artykuły.

środa, 8 lipca 2009

Mały sukces MTT oraz podział bankrolla

Witam w dzisiejszym wpisie - przez ostatnie 7 godzin męczyłem się z turniejem na Poker Stars 1,10$ freezeout. Postanowiłem zacząć budować bankroll turniejowy kompletnie od zera w związku z zasadami jakie wyznaje. Teoretycznie mógłbym spokojnie grać w turniejach za 5,50$ czy nawet 11$ posiadając 2500$ na koncie, ale wierzę, że zdobywanie doświadczenia na najniższych szczeblach i konsekwentna praca przyniosą równie imponujące efekty jak w przypadku stolików cashowych. Jak na razie idzie mi całkiem nieźle, dzisiaj po raz pierwszy zaszedłem tak daleko w turnieju z wpisowym (na początku lutego udało mi się wygrać jeden z freerolli na Mansion). Dzisiejszy turniej mogę zaliczyć do udanych - odpadłem pechowo wchodząc All-in przed flopem z KK. Przeciwnik pokazał TT i na river dobrał do seta. Nie mogę jednak narzekać, gdyż kilkakrotnie w czasie trwania turnieju miałem sporo szczęścia, które pozwoliło mi zajść tak daleko. Poniżej zamieszczam screena z turniejowego lobby.

Podsumowanie
wpisowe: 1,10$
miejsce: 10/4716
wygrana: 23,59$

Turnieje będę się starał rozgrywać głównie w weekendy ze względu na freerolla 30k GTD na Poker Stars, który w każdą sobotę pozwala mi dozbierać trochę dolarów bankrollu turniejowego. Na dzień dzizsiejszy wyznaje zasadę 50 BI na limit (na razie gram turnieje za 1,10$, przy bankrollu 110$ zacznę grać turnieje za 2,20$).

poniedziałek, 6 lipca 2009

Smiechowe rozdania

Nawet kamienna, pokerowa twarz czasem pęknie na skutek zagrań przeciwników, które potrafią być śmieszne w swojej desperackiej naturze w najmniej odpowiednim momencie. Poniżej wrzucam 3 ciekawe rozdania, które naprawdę mnie rozbawiły i wywołały uczucie szczerego współczucia dla przeciwników.

QQ - standardowy 3-bet przed flopem i top set na flopie. Coby przeciwnik nie zwietrzył zasadzki , tradycyjnie uderzam c-betem udając, że chcę go wyrzucić z puli. Call cieszy jak najbardziej. Druga dama daje mi poczucie bezpieczeństwa i jedynym moim zmartwieniem jest wyciągnięcie jak największej ilości pieniędzy od przeciwnika. Kiedy układam mój misterny plan nagle widzę oponenta walącego all-inem z grubej rury. Zapewne myślał, że w tym momencie 2 pary na stole i jego As w postaci kickera stanowią nasileniszy układ. Shit happens.


KT - jeden przeciwnik calluje, mam przewagę pozycji, więc podbijam by przejąć inicjatywę czy może nawet zakończyć rozdanie tuż przed flopem. dostaje call, który każe mi myśleć, że oponent ma low-parke i liczy na seta. Dream flop i kolejny problem jak tu wyciągnąc najwięcej kasy od wroga. Insta all in w pierwszej kolejności wygladał na nut flush draw, ewentualnie trafionego seta. Przeciwnik pokazuje KK i wywołuje u mnie spazmy śmiechu swoją "przebiegłością" i absurdalnym tokiem rozumowania, który nadaje się jedynie do cyrku monty pythona. Może przypomniało mu się, że powinien tego all-in wrzucić przed flopem :)


89s oraz kolejny bystrzak, który nie wie co zrobić z premium hand przed flopem. Analogiczna sytuacja z grą pozycyjną i suited connetorem posiadającym spory potencjał. Tym razem trafiam OESD na flopie i liczę na to, że na c-beta przeciwnik się zrzuci i będzie po wszystkim. Rise na flopie sugeruje seta - mimo wszystko do puli muszę dorzucić tylko 6$ a mam 8 outów więc jestem na granicy opłacalności. Na tunie schodzi moja upragniona karta i zanim cokolwiek pomyślę, przeciwnik uderza all-inem. Nawet As na river ulepszający over parę do seta nic nie daję i nieszczęśnik będzie musiał jeszcze raz przemyśleć swoje mroczne strategię wciągania innych w pulę. Życzę podobnych wrażeń na stolikach i zachęcam do komentarzy!

środa, 1 lipca 2009

Wyniki na miesiąc czerwiec

Czerwiec był dosyć przewrotnym miesiącem - pierwsze kroki na nowym limicie był dosyć traumatyczne, sporo bad beatów i coolerów na start osłabiło mój kapitał z 1500$ na 1250$. Na szczęście w połowie miesiąca udało mi się zmienić kierunek trendu na wykresach i wyszedłem się na plus, by pod koniec miesiąca przebić się przez kwotę 2000$.

Początku na NL50 stawiałem na stolikach pacific poker. Pomimo dobrych wyników na NL20 widywałem tam sporo myślących regularsów i nie trafiałem swoich kart, by zabrać kapitał słabym graczom. Po tygodniu postanowiłem wypłacić pozostałe pieniądze i walczyć na platformie Poker Stars. Poniżej wykres.


Na szczęście wykres z platformy Poker Stars wygląda zupełnie inaczej . Rozegrałem tam największą ilość rąk w tym miesiącu i zdecydowanie spośród wszystkich odwiedzonych platform jest moją ulubioną - ze względu na fakt, że zawsze znajdziemy słabych graczy przy stole, jak i najbardziej dopracowane oprogramowanie, do którego nie mam żadnych zastrzeżeń. Jako, że udało mi się osiągnąć status Gold, to punkty lojalnościowe lecą mi tam w bardzo żwawym tempie.

Full Tilt Poker na razie ciężko mi ocenić - wydaje mi się, że poziom przeciwników jest wyższy niż na starsach, ale rozegrałem tam na razie zbyt mało rąk, żeby uzyskać wiarygodną opinię. Faktem jest, że występuje tu znacznie większa agresja i częste blefy u oponentów. Overbety na river po naszym checku na turnie to kompletna normalka i czasem ciężko podjąć właściwą decyzje mając na boardzie 1-2 overkarty albo skompletowane drawy. Niemniej zostaję tutaj minimum do końca bonusu depozytowego (na razie wyrobiłem 100$ i zostało jeszcze 500).


Podsumowanie
Bankroll (1.06): 1445$
profity NL50: 473$
bonusy: 124$
Bankroll: (30.06) 2042$

Myślę, że do końca sierpnia powinno mi się udać przejść na NL100 przy kapitale 3500$. Obniżyłem pułap z 40 do 35 BI, ponieważ uważam to za wystarczającą ilość i nie powinienem za długo okupować jedngo limitu. Być może dokonam niewielkiej wypłaty, jeśli będę potrzebował pieniędzy na wakacje, ale w tym roku wczasy raczej nie będa mnie zbyt wiele kosztować.

W jednym z poprzednich podsumowań pisałem o nieśmiałych próbach związanych z turniejami - jak na razie idzie bardzo powoli. Gram w większości weekendowe freerolle na P* i turnieje za 1$ - mimo wszystko widzę u siebie postępy i ostatnio cashuje regularnie w jednych i drugich. Planuję zbudować osobny bankroll do stolików cashowych i turniejowych. Jak wyjdzie w praniu, zobaczymy.

niedziela, 21 czerwca 2009

Skąd pochodzę i dokąd zmierzam?

Powyższe pytanie zadawało już sobie wielu filozofów i z pewnością nie jeden z nas. Należy je sobie także postawić grając w pokera i zastanawiając się, dokąd to wszystko prowadzi.

Graczy pokerowych możemy podzielić na trzy główne kategorie. Aby ułatwić zrozumienie podziału spróbuję się odwołać do piłki nożnej. Każdy z nas w latach szkolnych grał na WF, niektórzy może grali na osiedlowym boisku. Przyglądając się bywalcom boisk możemy od razu zobaczyć różnice w nastawieniu poszczególnych graczy – jedni przyszli się rozerwać i trochę poruszać, żeby nie spędzić całego dnia przed telewizorem. Inni po prostu chcą grać w piłkę, robią to częściej i grają lepiej od poprzedników. Są też tacy, którzy lubią współzawodnictwo, a piłka nożna jest doskonałym sposobem na samorealizację – starają się grać regularnie i utrzymywać satysfakcjonujący ich poziom umiejętności. Znajdzie się też garstka piłkarzy chcących zostać zawodowcami – każda okazja do treningu jest dla nich dobra i zależy im na tym, by z osiedlowych boisk przenieść się jak najszybciej na stadionowe.

W pokerze występują podobne zależności. Większość graczy przebywających na internetowych poker roomach to ludzie mający stałą pracę, zajmujący się masą innych rzeczy. Traktują pokera jak niedzielne wyjście z kolegami na boisko trochę pokopać w piłkę i poruszać się - dla relaksu, rozrywki czy odrobiny urozmaicenia popołudnia. Myśl przewodnia towarzysząca takim osobom w trakcie rozgrywki to "po prostu chcę pograć, fajnie się bawić i miło spędzić czas" – w okazjonalnym pogrywaniu nie ma miejsca na trening, realizację taktyki, czy rozwój. Tak jak na boisku tak i na wirtualnych stolikach przepaść między nimi a graczami regularnie zajmującymi się tą dziedziną będzie horrendalna - no bo jak możemy być lepsi od piłkarza, który biega od nas szybciej, jest bardziej wytrzymały, lepiej drybluje, trenuje 3 razy w tygodniu i na dodatek jest na sportowej diecie?

O ile w przypadku piłki nożnej nie jesteśmy narażani na większe niebezpieczeństwa niż kontuzje, tak w pokerze rozchodzi się o pieniądze – i niedzielni gracze siłą rzeczy będą tymi, którzy je rozdają. W zależności od zasobności portfela niedzielnego gracza i jego oczekiwań względem emocji związanych z obstawianiem prawdziwych pieniędzy, delikwent wybierze odpowiednie stawki na jakich chciałby grać. Jeśli będą to blindy rzędu 0.01/0.02$ - 0.05/0.10$ to istnieje możliwość, że nawet brak umiejętności nie przyniesie strat – gdyż na takich limitach zazwyczaj rzadko kto prezentuje przyzwoity poziom i wykazuje głębsze zrozumienie gry. Niebezpiecznie zaczyna się robić na średnich i wyższych stawkach – przy blindach rzędu 2/4$ czy 3/6$ spotkamy już przy stolikach w większości ogarniętych graczy, którzy zdają sobie sprawę co robią z pieniędzmi – i jeśli nie posiadamy należytego doświadczenia, zabezpieczenia finansowego oraz planu działania przy rozgrywaniu rąk to bardzo szybko pozbędziemy się wszystkich pieniędzy.

Na nieszczęście niedzielnych graczy, traktują oni pokera jak hobby – a w rozumieniu tego słowa zawiera się gdzieś myśl informująca nas o tym, że KAŻDE hobby wymaga nakładów finansowych – kolekcjonowanie czegokolwiek wymaga wydatków, sport wymaga zakupu odpowiedniego wyposażenia, pójście do kina wymaga kupienia biletu. Tym sposobem niedzielni gracze godzą się z faktem, że poker to po prostu hobby tak jak każde inne – zapewnia rozrywkę, za którą trzeba płacić.

Następną grupą są gracze, których nazwę „wanna-be”. Pod tym angielskim neologizmem kryje się gracz zafascynowany pokerem. Prawdopodobnie widział w telewizji sporo turniejów, gdzie odpadnięcie nawet z 20-30 miejsca nagradzane jest dziesiątkami tysięcy dolarów, a zwycięzca zgarnia minimum milion. Kamery, komentatorzy zachwycający się wyrachowaną i błyskotliwą grą finalistów, ekskluzywne hotele i piękne kobiety wręczające walizki pieniędzy to z pewnością kusząc wizja dla wielu ludzi. Zachłyśnięci pozornie łatwym sposobem na zdobycie fortuny i sławy postanawiają zostać zawodowcami z dnia na dzień. Wpłacają zazwyczaj sporą sumę pieniędzy na konto pokerowe i zaczynają grać na wysokich limitach lub w turniejach z bardzo dużym wpisowym. Ich wachlarz zagrań ogranicza się do tego, co zobaczli na stolikach finałowych w telewizji. Ich gra jest bardzo daleka od optymalnej i zyskownej, ponieważ w przypadku Final Table na sporych zawodach Ante oraz Blindy są bardzo wysokie przez co wymuszają na graczach poluźnienie swojej gry oraz rozgrywanie marginalnych rąk – zwłaszcza, kiedy przy stole zostaje tylko 4-5 osób. Analogię można tutaj znaleźć również w piłce nożnej – entuzjasta oglądając szlagierowy mecz Ligi Mistrzów postanawia zostać zawodowym piłkarzem z dnia na dzień. Nie mając pojęcia o sporcie w euforji kupuje sobie najdroższe obuwie i odzież do gry, markową piłkę i jest przekonany o tym, że zostanie świetnym graczem – przecież widział, jak robią to w telewizji! Przypadków takich znajdziemy mnóstwo na pokerowych stołach – niestety działania entuzjastów łatwych pieniędzy będą studzone przez tzw. regularsów (czyli przeciwników, którzy od dłuższego czasu grają niezmiennie na jednym limicie i wychodzą na plus). Gracze tej kategorii są absolutnie pozbawieni samokrytyki, a jakiekolwiek uwagi na temat jakości ich gry będą kończyć się włączaniem mechanizmu urażonej dumy. Niech ten screen uzmysłowi Wam jak wielką siłę mają ci ludzie w swoich dążeniach i niestrudzenie tracą ogromne ilości pieniędzy.

Trzecią i najmniej liczną grupą są tzw. gracze wygrywający. Większość z nich zaczynała na mikrostawkach z kapitałem rzędu 5-50$ bądź nawet od grania freerolli (turnieje z zerowym wpisowym i niewielkimi wygranymi). Gracze ci sukcesywnie pokonują kolejne limity, a ich główną bronią jest doświadczenie i chęć rozwoju. Odpowiednie zarządzanie kapitałem uodparnia ich na bankructwo z powodu bad beatów (więcej na ten temat tutaj). Dzięki temu, że nie rzucają się z motyką na słońce (byłoby to np. wejście na NL200 z zerowym doświadczeniem na niższych limitach przy kapitale rzędu 800$) mogą regularnie wygrywać na swoich stawkach – z początku są to niewielkie pieniądze rzędu kilku dolarów, ale budując swój bankroll i rozgrywając coraz większą ilość rąk stają się lepsi. Umiejętności oraz odpowiednio wysoki kapitał pozwalają przeskoczyć na wyższy limit, gdzie poziom jest tylko minimalnie wyższy – po krótkiej aklimatyzacji mogą ogrywać tamtejszych bywalców i jednocześnie zdobywać doświadczenie potrzebne na wyższe limity. Tym sposobem odpowiednio rozgarnięty i mający motywację do nauki gracz jest w stanie od zera zbudować bankroll rzędu kilkudziesięciu czy setek tysięcy dolarów. Tak właśnie zaczynał najsławniejszy Polski pokerzysta, Marcin Horecki – tutaj link do jego profilu na Pokerstars (polecam obejrzeć krótki film pod listą zwycięstw).
Istnieje pewien krytyczny moment, w którym następuje podział tego rodzaju graczy na dwie kategorie.

Pierwsza z nich to ludzie mający profity z pokera mogące ich utrzymywać na przyzwoitym poziomie. Wtedy stają się tzw. grinderami/regularsami i na stałe zajmują się grą na wybranym limicie (np. na stawkach 2/4$ czy 3/6$). Odrobili już swoje lekcje, są kompetenti na tyle, żeby wygrywać na swoich stawkach i poker staje się dla nich po prostu pracą.

Drugą kategorią są ludzi pragnący bezustannie iść do przodu. To właśnie tutaj jest miejsce dla największych sław grających o najwyższe wygrane. Silna chęć współzawodnictwa, pewność własnych umiejętnośc i marzenia motywują tych graczy do zostania gwiazdami pokera, które potem zdobywają po 6 tytułów mistrzowskich z rzędu, a ich twarz promowane są na każdym kroku. Droga na szczyt to ogromne wyzwanie i bardzo ciężka praca, wiele chwil zwątpienia i nerwy wystawione na ciężką próbę, o czym niewielu zdaje sobie sprawę.

Mam nadzieję, że powyższy tekst pomógł odpowiedzieć początkującym pokerzystom do jakiej grupy mogą należeć - czyli skąd pochodzą. A dokąd zmierzamy? To już tylko i wyłącznie nasz wybór.

poniedziałek, 1 czerwca 2009

Wyniki na miesiąc maj

Maj był już bardziej ruchliwym miesiącem jeśli chodzi o sesje pokerowe - pomimo pracy, udało mi się znaleźć na niego odpowiednią ilość czasu. Ten miesiąc był pierwszym, w którym trafił mi się poważniejszy downswing - 8 dni z rzędu kończyłem z ujemnym saldem, które skurczyło się w sumie o 200$ - w połowie miesiąca miałem dokładnie tyle pieniędzy ile na samym początku. Skłoniło mnie to do różnych przemyśleń i przede wszystkim uodporniło na porażki i wprowadziło więcej dystansu w podejściu do gry. Pomimo kiepskich wyników w środku miesiąca, ostatnie 2 tygodnie były szybkim rajdem do góry - co zresztą możecie zobaczyć po prawej w wynikach z ostatnich 7 dni. Profity na ten miesiąc zamykają się w kwocie 329$. Nie jest to wynik godny podziwu, ale jestem z niego zadowolony. Poniżej przedstawiam zestawienie wykresów z platform, które odwiedzałem w tym miesiącu.

Pacific Poker
Jak można zauważyć, niemal od samego początku jechałem w dół - bad beaty, coollery (set vs. set) czy KK vs. AA osłabiły mój kapitał na pacificu bardzo mocno i zaczynałem mieć małe wątpliwości odnośnie niskiego poziomu tamtejszych graczy. Rozwiałem je w ten weekend, kiedy przed północą w piątek miałem na koncie pacifica 251$, a wczoraj zamknąłem saldo ze stanem 432$.

Mansion Poker
Gra na Mansion Poker była mało przyjemna - skusił mnie atrakcyjny bonus, który zalegał tam od dłuższego czasu. Niestety platforma aż roi się od adeptów szkółek pokerowych, czyli shortów i murków. Granie stołów Full Ring w sieci iPoker stało się nieopłacalne i nudne - dlatego też po wypłaceniu drugiej raty bonusu (w sumie 20$) postanowiłem stamtąd się szybko ulotnić.


Poker Stars

Poker Stars to niewątpliwie najbardziej swingowa platforma w podsumowaniu - sama struktura wykresu może budzić zawroty głowy. Zdażało mi się mieć tutaj sesje po 120$ na plus, a także po 90$ na minus - i to cały czas grając swoje A-game, bez żadnego tiltu, eksperymentów czy prób blefu. Wydaje mi się, że poszarpany wykres wiąże się ze środowiskiem graczy tam przebywajacych - mam na myśli tutaj obywateli USA, którzy mają opinię kamikadze płacącacych każdą cenę za obejrzenie karty mogącej skompletować ich draw. Pomimo kiepskiego wyniku ugrane bonusy (50$ first deposit, 18$ reload, 24$ instant cash) pozwoliły powiększyć saldo do odpowiednich rozmiarów.

Podsumowanie
Bankroll (1.05): 1116$
profity NL20/NL25: 217$
bonusy: 112$
Bankroll: (31.05) 1445$

Czerwiec to oczywiście okres walki na NL50 - zostało mi jeszcze do ugrania 55$ na NL20/NL25, na co liczę maksymalnie 2-3 dni. Pierwsze kroki na tym limicie zaczne stawiać na Pacificu ze względu na najniższy poziom graczy - potem będzie to Pokerstars, gdzie chciałbym się zadomowić na stałe ze względu na ilość przeciwników, oprogramowanie i system bonusowy. Nie wykluczam też skakania po innych platofrmach w celu wyrobienia bonusów depozytowych (co na NL50 będzie dosyć sprawnie szło). W planach mam na razie wizyty na Bwin oraz Full Tilt Poker.

sobota, 30 maja 2009

Czy poker jest grą hazardową?

Witam w pierwszym artykule na blogu. Postaram się w nim odpowiedzieć na na pytanie zawarte w tytule. Myślę, że poniższy tekst pozwoli niewtajemniczonym wyrobić sobie słuszną opinię na temat tej interesującej gry.

Słowo „hazard” w języku polskim posiada dwie definicje:
1. „gry lub zakłady, w których stawką są pieniądze”
2. „ryzykowne przedsięwzięcie, którego wynik zależy od przypadku”

Jak widać, poker bezsprzecznie pasuje do punktu pierwszego jako gra hazardowa. Tak samo, jak zakłady Totalizatora Sportowego, czyli Duży Lotek, Multi Lotek itp. Wedle tej definicji każdy Polak, który kiedykolwiek kupił zakład w kolekturze, jest hazardzistą.

Druga definicja nie jest już tak jednoznaczna ze względu na temin „ryzykownego przedsięwzięcia”. Ryzyko może być mniejsze lub większe – np. zastawiając cały posiadany majątek i kupując zakłady Dużego Lotka za pół miliona złotych w nadzieji na wygraną stajemy się hazardzistami. Wiążą się z tym poważne konsekwencje w razie przegranej i nie mamy żadnego wpływu na wylosowane liczby - wynik zależy od przypadku. Jeśli zawrzemy pięć zakładów i wydamy na kupon 10 zł, co nie ma wpływu na kondycję naszego budżetu – nie jest to zbytnio ryzykowane.

Na powyższym przykładzie z Dużym Lotkiem postaram się przedstawić ideę tzw. Bankroll Managamentu (w skrócie BRM). Wiąże się on bezpośrednio z zarządzaniem kapitałem w pokerze, którego umiejętne stosowanie sprawia, że wyniki nie zależą od przypadku.

Najlepszą ręką startową w No Limit Hold’em są dwa asy (w skrócie AA). Przeciwko jednemu przeciwnikowi posiadającemu dowolne karty mamy 80% szans na zwycięstwo. Dlatego też posiadając AA zależy nam, żeby jak najszybciej najwięcej pieniędzy znalazło się w puli, ponieważ w 4/5 przypadków cała pula trafi do nas. AA jednak nie jest niezwyciężone i raz na pięć rozdań przeciwnikowi uda się ułożyć lepszy układ z kart wspólnych jakie znajdą się na stole.

Wyobraźmy sobie następującą sytuację – chcemy zacząć grać w pokera i postanowiliśmy przeznaczyć na ten cel 1000$. Wchodzimy na stół z ciemnymi 5/10$ wnosząc cały kapitał. Pierwsza karta jaką dostajemy to AA. Przeciwnik przed nami podbija do 30$ – wiedząc, że mamy najlepszą rękę przebijamy go 3-krotnie do 90$. W odpowiedni dostajemy kolejne przebicie, tym razem do 250$. Maluje nam się uśmiech na twarzy – zaraz podwoimy swój kapitał i będziemy mieć 2000$. Wchodzimy all-in wykładając wszystkie pieniądze na stół. Przeciwnik sprawdza i pokazuje dwa króle (KK). Na flopie pokazują się karty: 2 5 J. Na turnie przychodzi K, który ulepsza parę króli przeciwnika do trójki. Na river widzimy nic nie znaczącą 9 – straciliśmy w ciągu 5 minut wszystkie pieniądze.

A teraz wyobraźmy sobie, że z tą samą kwotą 1000$ wchodzimy na stoły z 50$, gdzie ciemne wynoszą 0.25/0.5$. Przypadków opisanych wyżej, w których możemy wejść all-in z AA mamy 20. Właśnie ta liczba jest optymalną wielkością buy-inów (buy-in to ilość pieniędzy z jakimi wchodzimy na stół), która pozwoli nas ustrzec przed utratą wszystkich pieniędzy na skutek niefortunnych przebiegów rozdań. Wchodząc 20 razy all-in z asami wygramy statystycznie 16 razy i przegramy 4. czyli z naszego 1000$ zrobimy 16x50x2 – 4x50 = 1600 – 200 = 1400$.

Dlatego też poprawne stosowanie BRM sprawia, że poker nie jest grą hazardową wedle drugiej definicji – ryzyko przedsięwzięcia jest niwelowane przez nieugięte zasady statystyki, które pozwalają nam zarabiać.

Wielu początkujących pokerzystów mówi – „matematyka matematyką, ale tak naprawdę w jednym konkretnym rozdaniu liczy się fart!”. Czy jest to prawda? I tak i nie. Szczęście jest nieodłącznym elementem pokera i ma wpływ na wynik rozdania – ale niewielki. Największy wpływ na zwycięstwo mają umiejętności, ocena sytuacji i przeciwnika – i to one będą decydowały na dłuższą metę o stanie naszego konta. Portal newscientist.com w oparciu o bazę danych z internetowych pokerroomów stwierdził, że o wyniku rozdań w 76% przypadków decydują umiejętności graczy, a w 24% przypadków działa szczęscie. Link do polskiego newsa na ten temat tutaj.

Mam nadzieję, że tekst rozwiał wasze wątpliwości, albo nawet zrewidował poglądy na temat pokera - zachęcam do krytyki i komentarzy!

poniedziałek, 25 maja 2009

NIe można zbyt łatwo sie poddawać.

Pod namową niektórych czytelników postanowiłem kontynuować bloga pomimo średniej popularności - być może za mało go promowałem, gdyż nie mam natury akwizytora wciskającego linki na siłę gdzie popadnie :). Zauważyłem słuszność twierdzenia, że blog równie dobrze może być moją bazą danych i archiwum, do którego zajrzę za parę lat - z pewnością będą to wtedy wartościowe informacje i zobaczę jak zmieniało się moje postrzeganie pokera, rywalizacji i pieniędzy. Jest to też okazja do samodoskonalenia się w zakresie słowa pisanego. Zastosuję się też do sugestii i niebawem napiszę mini-artykuł na temat pokera jako platformy do współzawodnictwa i dziedziny sportu. Jako, że jest już późno, a ja grałem 6 godzin, wrzucę na zachęte rekordową pulę, jaką udało mi się zgarnąć dzisiejszego dnia - za przeciwnika miałem kompletnego fisha, który będąc deepstackiem na stole położył wszystkie pieniądze na Top Pair - Weak Kicker.


Jak widać, przy moim nicku znalazło się w sumie 80.10$, co stanowi przedmsak tego, co się będzie niedługo działo na NL50 :)

środa, 20 maja 2009

Klops

Niestety w związku z niemal zerową oglądalnością zawieszam bloga do odwołania. Pomimo sporych chęci na początku jego istnienia, nie mam ochoty pisać go sam dla siebie. Może po prostu jest nieciekawy i dlatego zainteresowanie jest tak niskie? Ciężko ocenić, bo ilość komentarzy we wszystkich wpisach też jest katastrofalnie niska, więc nie wiem co z nim może być nie tak.
Dzięki stałym czytelnikom za odwiedziny (pasywne, ale zawsze jakieś) i polecam zajrzeć w wakacje, może wtedy opiszę moje boje z limitem NL50 bądź nawet NL100. pewnie będą Was bardziej interesować niż aktualne stawki.

piątek, 8 maja 2009

Rekordowa dniówka

Po raz pierwszy udało mi się przekroczyć magiczną barierę 100$ ugranych w jeden dzień - i to z całkiem sporym zapasem. Dzisiejsza sesja to był wysyp - co tu dużo mówić - strasznych idiotów i desperatów. W zasadzie od pierwszych minut mój bankroll puchł bez większych problemów, a przeciwnicy ze słabszymi układami wypłacali się sowicie. W związku z obfitym dniem wrzucam 4 rozdania, które przyniosły mi dziś największe profity.







Na koniec wrzucam wykres z Holdem Managera. Jak widać w lewym górnym rogu, dzisiejszy zysk wynosi 126,50$

poniedziałek, 4 maja 2009

Podsumowanie na miesiąc kwiecień

Witam w lekko opóźnionym podsumowaniu - w świeżo zakończonym miesiącu byłem zdecydowanie mniej aktywny niż w marcu - jak już wspominałem wynika to z pracy, która pochłania sporą część mojego czasu. Pomimo tego udało mi się poświęcić parę godzin tygodniowo na pokera i wyjść na skromny plus.

Początek miesiąca to granie na Pacific Poker bez jakiegokolwiek programu wspomagającego. Udało mi się wychodzić wtedy trochę na plus bez większych rewalcji i w sumie ugrałem tam jakieś 100$ w ciągu 2 tygodni. Potem w ciągu 2 dni straciłem wszystko na platformie Everest, gdzie przy okazji zaliczyłem największy dzienny downswing - 82,88$. Szybko uciekłem stamtąd i pod namową paru osób przeniosłem się na Poker Stars, które jak na razie okazało się najlepszą dla mnie platformą pod kilkoma względami - jest tu najwięcej graczy ze wszystkich poker roomów, software spełnia wszystkie moje wymagania pod każdym względem, działa tutaj HM oraz również można spotkać mnóstwo słabych graczy - najpopularniejszy typ fisha jakiego tu spotkamy to calling stations i maniacy. Poniżej wykres z pierwszych kilku dni na platformie Poker Stars


Moje łączne profity na miesiąc wyniosły 160$, z czego 55$ wydałem na Holdem Managera - nie narzekam zważywszy na fakt, że grałem naprawdę mało i niesystematycznie.
Maj będzie miesiącem pierwszych poważniejszych prób turniejowych - zapoznałem się z pierwszym tomem kompendium "Harrington on hold'em" i zamierzam 2-3 razy tygodniowo zagrać w turnieju z wpisowym 5,50$ na Poker Stars. Co z tego wyjdzie - zobaczymy. Mam takżę nadzieję z końcem miesiąca zacząć grę na NL50 (prawdopodobnie również Poker Stars), gdzie chyba zadomowię się na stałę. Wtedy też zgodnei z założeniem podsumowującego marzec zacznę robić realne wypłaty w wysokości 25% wygranych w skali miesiąca. Życzę sobie powodzenia, a Was zapraszam do śledzenia moich poczynań.

bankroll (1.04): 1 006,91$
bankroll (30.04): 1 116,85$

piątek, 24 kwietnia 2009

Zakup Holdem Managera

Parę dni temu zdecydowałem się wykupić licencję na znanego i cenionego Holdem Managera. obok Poker Trackera 3 jest to najpopularniejszy soft to sporządzania statystyk z gry, robienia wykresów i oczywiście udostępniający nieocenionego HUD'a. Za ten luksus zapłaciłem 55$, które odejmuję od bankrolla, gdyż nie będę z własnej kieszeni nic dokładał do pokera :). Niestety moja zła passa na Everest Poker dalej trwa i jestem bardzo zniesmaczony tym roomem nie tylko ze względu na pechowy downswing, któremu nie jest winny - ale przede wszystkim ze względu na tragiczne oprogramowanie, drażniące dźwięki i OGROMNE lagi, jakie miewam wieczorami. Czasem po kliknięciu w klawisz trzeba odczekać 4-5 sekund, zanim akcja zostanie zrealizowana. Na żadnym innym roomie nie spotkałem się z czymś takim.

Dobra wiadomość jest taka, że na platformie Pacific Poker HM działa już samodzielnie i mam 50$ w kieszeni, gdyż nie muszę kupować już dodatkowego Pacific Hand Grabbera, który wcześniej importował ręce do HM. Prawdopodobnie teraz wypłacam wszystkie pieniądze z Everesta i skupiam się Pacific Poker, na którym jak na razie zarobiłem najwięcej pieniędzy. Miesiąc ma się już ku końcowki, a ja mam niewiele więcej niż na koniec marca - dlatego postaram się maksymalnie wykorzystać weekend (o ile w sobotę a także niedzielę nie pójde do pracy - a pewnie pójdę, bo 2 ostatnie dni to problemy zdrowotne i siedzenie w domu).

Na koniec w związku z moimi ostatnimi bad beatami wrzucam pocieszający filmik :)

środa, 15 kwietnia 2009

Brutalne przywitanie na Everest Poker

W związku z faktem, że na Pacific Poker nie zawsze mam odpowiednią ilość stolików, postanowiłem wpłacić 200$ na Everest, żeby pogrywać tam w porach popołudniowych. Poziom zgodnie z powszechną opinią jest faktycznie niski. Troszkę więcej tam short stacków i mniej calling station, ale większość ludzi kompletnie nie umie tam grać po flopie. Niestety nie dane mi było zgarnąć ani jednej większej puli, za to traciłem stacki w sytuacjach AA vs KK (przeciwnik dostał K na flopie), KK vs. AA (nic niedostałem), trafionego strita na flopie (przeciwnik trafił trójkę i na turnie uzbierał full house). Pomimo masakrycznej straty 105$ w niespełna 24h i zszarganych nerwów po ochłonięciu nie mogę nic zarzucić swojej grze, która była prawidłowa i przemyślana. Daję jeszcze jedną szansę Everestowi (wpłacając kolejne 50 albo 100$, żeby móc grać na 4 stołach i robić rebuy'e) i miejmy nadzieję, że matematyka w ciągu paru najbliższych dni upomni się o swoje :)

poniedziałek, 13 kwietnia 2009

Największy pot w historii High Stakes Poker

Witam po krótkiej przerwie. Od środy byłem nieaktywny na pokerowych stołach przez wyjazd na Lancraft do Czech. Nie próżnowałem, ale stan konta wciąż równy constant, więc czas się zabrać za grę. Poniżej rozdanie z 5 sezonu High Stakes Poker, w którym zbudowano największą pulę wyświetloną kiedykolwiek w telewizji. Karty były bardzo dobre, flop dla jedngo zawodnika fenomenalny. Zachęcam do obejrzenia krok po kroku tego historycznego już rozdania.


wtorek, 31 marca 2009

Wyniki na miesiąc marzec

Witam w podsumowaniu miesiąca. Marzec był bardzo aktywnym okresem mojej gry, co mogliście wywnioskować z tabelki "wyniki z ostatnich 7 dni". Ale zacznijmy od początku.

Pierwsze 2 tygodnie marca był starą grą na NL10 strategią BSS. W celu szybszego wyrobienia bonusu, momentami grałem po 9 stołów jednocześnie i udało mi się wciąż wychodzić na +, oraz nie czułem się przeciążony. w ten czas udało mi się wyrobić 80$ bonusu oraz zarobić na stołach 89$.

17 marca wpłaciłem 200$ na Pacific Poker i jednocześnie zacząłem przygodę z limitem NL20. Wybór platformy okazał się znakomity - pełno na niej calling stations, graczy nie stosujących się do żadnej konkretnej taktyki. W porównaniu do ipokerowych klientów grało mi się tutaj po prostu łatwo i ogrywanie tutejszych przeciwników nie stanowiło większego wyzwania. Niestety na Pacific Poker potrzebujemy płatnego programu Pacific Hand Grabber, by móc korzystać z dobrodziejstw Poker tracker 3 lub Holdem Manager. Trialowa wersja zaimportowała mi jedynie 1000 pierwszych rąk tutaj rozegranych w ciągu 2 dni - ale z ręką na sercu mogę powiedzieć, że po dzień dzisiejszy wykres znajdowałbym się na tej samej lini trendu co na początku. Po wpłacie 200$ otrzymałem instant bonus 50$ (powinno być 90$, wciąż walczę z zarządem o brakujące 40) i od 17 marca do dziś ugrałem na tej platformie 416$, co wraz z bonusem daje łącznie 466$. Niezły wynik jak na 2 tygodnie gry NL20!


Na pacific poker nie zawsze mamy możliwość grania na 4 stołach na raz, z tego też powodu zacząłem eksperymentować na stołach 6-osobowych (SH) pozostałym kapitałem na Mansion poker. Efekty nieśmiałych prób możecie obejrzeć na wykresie poniżej.

W niedziele, 29 marca dostałem telefon z Titan Poker - miła pani z dziwnym akcentem poinformowała mnie, że właśnie został aktywowany Titan Shop dla statusu Silver. Wcześniej był on zarejestrowany tylko dla użytkowników ze statusem minimum GOLD. Swoje 6500 punktów zamieniłem na 45$ i szybko wypłaciłem.

Podsumowanie finansowe
bankroll (01.03): 297,44$
suma wypłaconych bonusów: 175$
dochód NL20: 416$
dochód NL10: 89$
dochód NL10 SH: 27,73$
bankroll (31.03): 1 006,91$

Marzec to także era programu Holdem Manager. Przypadł mi on do gustu bardziej niż PT3 ze względu na ładniejszy interfejs i moim zdaniem szybszą obsługę obszernych baz danych. Zakres obsługiwanych platform jest również ciut większy. Darmowy, 15 dniowy trial możecie pobrać ze strony domowej.

Marzec to także okres planów i refleksji na temat pokera. Wreszcie udało mi się w tym miesiącu ugrać jakieś konkretne pieniądze - dokładnie 709$, które po dzisiejszym kursie można zamienić na 2476 zł. Niezła pensja jak na "pracownika" z 3 miesięcznym doświadczeniem w tej branży. Liczę, że dzięki mojej dyscyplinie i chęci nieustannego rozwoju w pokerze następne miesiące będą jeszcze bardziej obfite (pomimo tego, że od wczoraj zacząłem pracę, która pochłania 9h dziennie z mojego życia) i wkrótce wkroczę na NL50, gdzie mam nadzieje poradzić sobie równie dobrze. Oto wstępny plan na nadchodzącą i niesprecyzowaną przyszłość:
- wejście na NL50 przy kapitale 1500$
- wypłaty na NL50 25% ugranego kapitału w skali miesiąca
- przejście na NL100 przy kapitale 4000$
- wypłaty na NL100 35% ugranego kapitału w skali miesiąca

A potem się zobaczy... :)

wtorek, 24 marca 2009

Suckout życia!

Raz na wozie, raz pod wozem. Gracze pokerowi lubią narzekać na bad beaty, czyli niefartownie przegrane ręce. Jak psychologia dowodzi, bardziej zakorzeniają się w naszych umysłach tragiczne porażki, niż zwycięstwa, których de facto w tej grze oczekujemy i traktujemy je jako coś naturalnego.

Poniższe rozdanie to największe szczęście, jakie dotychczas spotkało mnie w tej grze. Gracz mAdrOl22 podbił z pozycji UTG swoje króle do standardowych 4 BB. Zastosowałem się do zasady call20 i sprawdziłem ze swoimi szóstkami. Na flopie przeciwnik daje standardowego conti-beta w wysokości 2/3 puli. Przebijam go o 3.5x myśląc, że ma pewnie AK na ręku i zaraz zabiorę mu stacka. Na swoje podbicie w odpowiedzi dostałem all-in, które bardzo chętnie sprawdziłem - jakież było moje zdziwienie kiedy zobaczyłem seta króli. Oglądając turna myślałem sobie "no nieźle, takie rzeczy się zdarzają". Szansa na zwycięstwo dla mnie wynosiła wtedy 4%. Na riverze przychodzi jedyna karta z całej talii, która może uratować mi skórę i zgarniam całkiem niezłą jak na NL10 pulę - mAdrOl22 wyszedł po tym rozdaniu ze stołu.
PS. mała ciekawostka - rozdanie to miało miejsce 11 marca, czyli w dniu moich urodzin :)

poniedziałek, 23 marca 2009

Wyniki na miesiąc luty

Luty zaczął się od zejścia na niższy limit z większym stackiem. Przy stawkach 0.05/0.10$ wchodziłem na stół z 2$. Teraz na stawkach 0.02/0.04$ wchodziłem na stół z 5$. Strategia ta przewiduje znacznie bardziej złożoną grę po flopie, większy zakres rąk startowych, możliwość limpowania oraz przede wszystkim - maksymalizuje zyski. Łatwiej wyciągnąć od jednego gracza wszystkie pieniądze za jednym zamachem, niż 5x razy po 1/5 jego stacka. Niższy limit charakteryzował się tragicznym poziomem graczy, ludzie tutaj mają problemy z podstawowymi zagraniami, nie dowierzają przeciwnikowi trzymającemu mocną rękę i za wszelką cenę starają się sprawdzić nasze podbicie. Stąd też udało mi się w ciągu 2 tygodni zarobić 26$ oraz uwolnić 20$ z bonusu na Mansion Poker (punkty bardzo szybko lecą). Poniżej wykres prezentujący moją krótką przygodę z limitem NL5.


Zachęcony dobrymi wynikami przeszedłem na stawki wyżej (czyli z powrotem na 0.05/0.10$, gdzie zaczynałem short stackiem) wchodząc na stół z 10$. Tutaj także szło mi całkiem dobrze, poziom graczy niewiele się różnił od NL5 i przeciwnicy dosyć często się wypłacali. Przyszedł moment sporego upswingu, ale korekta zaraz przywróciła wykres na właściwe tory stabilnego wzrostu i systematycznie pokonywałem szczyty na wykresie.


Krótkie podsumowanie:
bankroll (4.02): 114,89$
bonus wypłacony przez platformę: 80$
dochód na 0.02/0.04$: 26,05$
dochód na 0.05/0.10$: 77,39$
bankroll (28.02): 297,44$

Pierwsze miejsce w turnieju na Mansion Poker

Freerolle to turnieje, w których możemy uczestniczyć nie uiszczając żadnego wpisowego - charakteryzują się one niskimi wygranymi oraz względnie kiepskim poziomem graczy. Niemniej darmowy turniej z realną kasą do wygrania brzmi dosyć zachęcająco - zwłaszcza dla początkującego gracza, który nie chce narażać swojego kapitału na szwank w turnieju z wpisowym.

W turnieju brało udział 500 osób. Odetchnąłem z ulgą jak już zostało 50 i wiedziałem, że przynajmniej przekroczyłem tę magiczną granicę płatnych miejsc. Nawet nie myślałem o top10 - przez większość gry byłem bardzo tight i miałem mały stack, w najbardziej dramatycznym momencie zostało mi żetonów na 5-6 BB, ale zawsze wychodziłem z opresji obronną ręką i nie all-inowalem byle czego w akcie desperacji. Był jeden moment, w którym miałem naprawdę szczęscie, bo wszedłem w all-in z 66 na ręce, przeciwnik miał TT i nie doszła mi żadna 6 - uzbierał mi się po prostu strit. Heads up to była jakaś porażka ze strony mojej jak i przeciwnika, czułem że obydwaj jesteśmy nie mamy żadnego doświadczenia w grze 1v1, ale raz zrobiłem na niego zasadzkę. Z buttona mając AA dałem call, on spory rise - zdublowałem jego rise, na flopie doszedł mi kolejny As. postawiłem zwodniczo 1/4 pota, w odpowiedzi dostalem dostałem all-in, więc śmiało sprawdziłem. wtedy właśnie ogoliłem go z większości jego żetonów i w następnych 3 partiach było po wszystkim (all inowalem z A9, miał Q3 i nic mu nie doszlo). Ta skromna wygrana w wysokości 25$ pozwoiła mi zdobyć zabezpieczenie finansowe na strategię Big Stack, którą zacząłem regularnie grać kilka dni później. W następnym wpisie podsumowanie na miesiąc luty.



ipSkinner - stuninguj sobie grafikę!

Poker roomy z sieci ipoker mają jedną mała wadę w porównaniu do konkurencji - nie można w nich zmienić koloru stołu, kart, ani zaimplementować żadnego własnego stylu. Na szczęście istnieją w internecie programy, dzięki którym możemy wybrać jeden z interesujących nas motywów. Podczas dłuższych sesji przy kilku stołach przyjazna i nie bijąca po oczach grafika jest na wagę złota - poniżej zamieszczam przykładowe modyfikacje stołu na platformie Titan Poker.


Programem ipSkinner możemy cieszyć się zupełnie za darmo - wtedy przy każdym uruchomieniu platformy będziemy musieli poświęcić 30 sekund na ponowne przemalowanie stołu. W wersji płatnej nasze ustawienia zostaną zapamiętane raz na zawsze. Luksus ten kosztuje 20$. Do wersji płatnej dodane są również skróty klawiszowe do podbić/sprawdzeń. Domową stronę programu znajdziecie tutaj.

Wyniki na miesiąc styczeń

Drugiego stycznia, zaraz po sylwestrowej imprezie, stawiałem pierwsze kroki w pokerze - wybór padł na platformę Titan Poker należącej do sieci iPoker. Na początek zdecydowałem się grać strategią "short stack" ze względu na proste założenia i brak możliwości przegrania dużych pieniędzy w jednym rozdaniu. Niefortunnie, sieć ipoker pełna jest graczy grających tą strategią - a im więcej takich zawodników przy stole, tym strategia staje się coraz bardziej nieefektywna. Znalezienie stolika z nie więcej niż 2-3 graczami Short Stack graniczyło z cudem. Przez cały miesiąc męczyłem się wychodząc trochę na plus, trochę na minus, cały czas oscylując w okolicach kapitału wyjściowego i zmagając się z poczuciem, że marnuję czas. Dramatyczne up/downswingi skutecznie zniechęcały mnie do dalszego grania tym sposobem. Poniżej przedstawiam wykres na miesiąc styczeń z programu Poker Tracker 3. Pod koniec miesiąca stwierdziłem, że czas na zmiany - rozegrawszy ponad dwadzieścia tysięcy rąk strategią Short Stack stwierdziłem, że jestem gotowy na coś trudniejszego. Od lutego miała nadejść era Big Stacka. Czy przyniosła zyski? Przekonacie się w następnym wpisie.

bankroll (1.01): 50$
bonus wypłacony przez platformę: 50$
dochód: -11,52$
bankroll (31.01): 89,48$



Krótki komentarz do wykresu: jak widać, z samego początku wszystko zapowiadało się bardzo dobrze. Dobra karta miała siłę przebicia i przeciwnicy wypłacali się sowicie. Potem powrót do początku i krótka rundka w górę. Wyraźnie widać powtarzalność trendu i poziom oporu uformowany na granicy 25$. Tak niestety działa short stack - jest w nim sporo losowości, a profitowość potrafi być niczym rzut monetą. Jak widać, w drugiej połowie miesiąca moneta spadała częsciej na niewłaściwą stronę.